[Sakura]
Martwiłam się o Sasuke, myślałam o nim bez przerwy odkąd tylko zamknęły się
za nim drzwi kryjówki. Bałam się, że go złapią, że walka z Shimurą pójdzie nie
po jego myśli albo ANBU Korzenia zdążą wezwać posiłki zanim Sasuke rozprawi się
z Danzou. A na domiar złego, cały czas byłam świadoma tego, że towarzyszy mu ta
ruda wywłoka, która tylko czeka, żeby położyć na nim te swoje plugawe łapska. To,
że Sasuke wyruszył na poszukiwanie Danzou miało jednak jedną dobrą stronę –
mogłam pomyśleć o skontaktowaniu się z Konohą, póki on mnie nie kontrolował. Zanim
uciekłam z wioski pokłóciłam się z Tsunade-sama i miałam z tego powodu ogromne
wyrzuty sumienia. Wiedziałam, że się o mnie zamartwiała, a wcale nie miałam
zamiaru robić jej na złość. Chciałam ją przeprosić, bo zachowałam się jak
nieodpowiedzialna smarkula i chociaż Shishou nie powiedziałaby mi tego wprost,
to z całą pewnością była na mnie zła. Napisałam więc list, ale nie miałam
możliwości go wysłać, a przynajmniej tak mi się do tej pory wydawało. Byłam
przekonana, że jedyną możliwością było poproszenie Sasuke o przywołanie jego
jastrzębia Garudy, który zaniósłby wiadomość do Liścia. To oczywiście był
absurdalny pomysł, bo Sasuke był wobec mnie stanowczo zbyt podejrzliwy, by mi
na coś takiego pozwolić. Postanowiłam poprosić o poradę Juugo, który był miły i
zawsze chętny do pomocy. Wyszłam przed kryjówkę i zobaczyłam, że siedzi na
progu głaszcząc wiewiórkę. Usiadłam obok niego na schodku, za plecami miętosząc
w dłoniach list do Hokage.