[Karin]
Gdzie on się, do cholery,
podział, miał tu na mnie czekać i nigdzie się stąd nie ruszać! Jak ja nie
cierpię tego kolesia! - przeklinałam w myślach, nerwowo rozglądając
się w koło. Odruchowo poprawiłam sobie okulary na nosie. Jest! Wreszcie
dostrzegłam to, czego szukałam. Kałuża za Sakurą... Kałuża, której jeszcze
kilka sekund wcześniej nie było, a która się poruszała... Z kałuży wyłoniła się
ludzka postać. Ramię białowłosego chłopaka oplotło ciasno szyję dziewczyny.
Wprawdzie Haruno miała chwilowo problem z oddychaniem, lecz bez trudu wyjęła z
kabury kunai, który bez wahania zatopiła w ręce Suigetsu. Houzuki wrzasnął,
jego ciało mimowolnie zmieniło stan skupienia, nadal pozostając jednak w
ludzkim kształcie. W jego przezroczyste
ramię sączył się cienki strumień fioletowej substancji, jakby wstrzykiwanej za
pomocą niewidzialnej strzykawki.
-
Trucizna!? – zdziwiłam się, cofając się od nich o kilka kroków. Korzystając z
okazji, Sakura oswobodziła się z uścisku wodnego ninja. Czym prędzej
zgromadziła chakrę w pięści i uderzyła nią w podłoże. Ja zdążyłam uskoczyć,
lecz tracący kontrolę nad swoim ciałem Sui, wsiąknął w spękaną glebę, jedynie
jego miecz pozostał na powierzchni.
- Rusz się
kretynie, ktoś się zbliża! Nie mogą nas zobaczyć! – usłyszał mój dochodzący z góry głos. Musiał
się jak najszybciej wydostać. Cienka strużka wody zaczęła wspinać się leniwie w
górę, by utworzyć na powierzchni ziemi kałużę, z której połowicznie wyłoniła
się sylwetka Suigetsu. Jego twarz lekko pozieleniała, co zapewne było
spowodowane działaniem trucizny.
- Niedobrze
mi… - jęknął – Bede rzygał…
- Nie czas
na rzyganie, musimy stąd spadać i to już! – warknęłam na tego fajtłapę.
- Więc to
miał być ten „ranny kolega”!? – zawołała Sakura. Ona też wyczuwała zbliżającą
się chakrę swojego sensei’a. Po chwili siwowłosy ninja - który czując lekkie
trzęsienie ziemi wywołane przez Różową, pospieszył na pomoc swojej uczennicy -
wpadł na pole walki i omiótł spojrzeniem przeciwników. Wiedząc, że z rannym
Houzukim u boku nie mam większych szans na ucieczkę, pospiesznie wyjęłam z
kieszeni otrzymany od Sasuke zwój, który rozwinęłam i buteleczkę, której
zawartość na niego wylałam. Chwyciłam za ramię swego towarzysza, który
ostatkiem sił sięgnął ku rękojeści swojego cennego miecza, należącego wcześniej
do Zabuzy.
-
Kuchiyose-no jutsu!
Tym sposobem oboje zniknęliśmy w kłębach dymu,
używając odwróconego jutsu przywołania, pozostawiwszy shinobi Liścia samych.
[Kakashi]
- S-sakura!? Kim oni byli? Co tu się stało? – wypytywałem swoją uczennicę, po tym jak dwójka obcych ninja rozpłynęła się w powietrzu.
- Nie wiem, Kakashi-sensei… Ale chyba dałam się złapać w pułapkę – przyznała Haruno, spuściwszy głowę ze wstydu.
- Nie przejmuj się, każdemu się zdarza… Jednak
powinniśmy powiedzieć o tym Hokage, oni mogą coś jeszcze kombinować.
- Mógłbyś sam jej to przekazać? – poprosiła.
- Huh? Dlaczego nie miałabyś pójść ze mną? – zdziwiłem się - To ciebie napadli…
- Tak, ale… Dopiero co się z nią pokłóciłam – wyznała niechętnie – Sam rozumiesz, Sensei, wolałabym nie pokazywać jej się teraz na oczy – wyjaśniła.
- Ehh… No dobrze, niech będzie. Opowiedz mi wszystko po kolei, a potem zmykaj prosto do domu.
Dziewczyna opowiedziała mi o tym, jak kunoichi zwabiła ją do lasu pod pretekstem rannego kolegi i jak ten ją później zaatakował. Postanowiłem jej nie dręczyć i samemu przekazać te informacje Tsunade. Biuro Godaime faktycznie nosiło znamiona ich niedawnej kłótni. Sama Hokage siedziała z krzywą miną za zapewne własnoręcznie połamanym biurkiem i popijała sake prosto z gwinta, jak zwykła to robić, kiedy była wściekła. Kiedy zauważyła moją obecność trochę zbyt gwałtownie odstawiła butelkę na parapet, co wywołało dość głośny brzęczący dźwięk. Opowiedziałem jej o całym zajściu, dokładnie opisując dwójkę ninja. Został spisany raport. Piąta była bardzo zaniepokojona losem swej podopiecznej, czego skutkiem było nałożenie na Haruno, bez jej wiedzy, stałego nadzoru ANBU, co miało zapewnić jej bezpieczeństwo. Od tamtej pory ANBU mieli otaczać jej dom i dyskretnie ją śledzić, wszystko dla jej bezpieczeństwa…
- Mógłbyś sam jej to przekazać? – poprosiła.
- Huh? Dlaczego nie miałabyś pójść ze mną? – zdziwiłem się - To ciebie napadli…
- Tak, ale… Dopiero co się z nią pokłóciłam – wyznała niechętnie – Sam rozumiesz, Sensei, wolałabym nie pokazywać jej się teraz na oczy – wyjaśniła.
- Ehh… No dobrze, niech będzie. Opowiedz mi wszystko po kolei, a potem zmykaj prosto do domu.
Dziewczyna opowiedziała mi o tym, jak kunoichi zwabiła ją do lasu pod pretekstem rannego kolegi i jak ten ją później zaatakował. Postanowiłem jej nie dręczyć i samemu przekazać te informacje Tsunade. Biuro Godaime faktycznie nosiło znamiona ich niedawnej kłótni. Sama Hokage siedziała z krzywą miną za zapewne własnoręcznie połamanym biurkiem i popijała sake prosto z gwinta, jak zwykła to robić, kiedy była wściekła. Kiedy zauważyła moją obecność trochę zbyt gwałtownie odstawiła butelkę na parapet, co wywołało dość głośny brzęczący dźwięk. Opowiedziałem jej o całym zajściu, dokładnie opisując dwójkę ninja. Został spisany raport. Piąta była bardzo zaniepokojona losem swej podopiecznej, czego skutkiem było nałożenie na Haruno, bez jej wiedzy, stałego nadzoru ANBU, co miało zapewnić jej bezpieczeństwo. Od tamtej pory ANBU mieli otaczać jej dom i dyskretnie ją śledzić, wszystko dla jej bezpieczeństwa…
[Sasuke]
- Co wy tu robicie? – zapytałem, gdy dwójka moich
towarzyszy niespodziewanie pojawiła się w kryjówce wśród kłębów dymu.
- Nasz plan… tak jakby… nie wypalił – zaczęła
się tłumaczyć Karin, przytrzymując wciąż słaniającego się Suigetsu, którego
twarz nadal była zielonkawa.
- Tyle sam widzę – warknąłem - A dokładniej?
Okularnica
najpierw usadowiła Houzukiego na kanapie, dopiero potem przeszła do wyjaśnień.
- No więc… Plan był prosty. Znalazłam
medyczkę, udało mi się ją zwabić do lasu, a tam miał się nią zająć
Suigetsu… Problem w tym, że ten rybi-łeb
dał się jej wykiwać! Trafiła go zatrutym kunai’em i po nim! Potem przyleciał
jeszcze jakiś shinobi i musieliśmy brać nogi za pas…
- Trzeba było z nią walczyć, a nie… - wtrącił
Suigetsu, trzymając się za brzuch.
- Zamknij się, rybi-łbie! To ty miałeś
walczyć, ja miałam być mózgiem operacji!
- Z ciebie taki mózg, jak z koziej dupy… -
chciał się odgryźć białowłosy, ale nie dane mu było skończyć – Uwaga, bo bede
…! – chciał ostrzec, nie zdążył jednak powiedzieć, co „bedzie”, bo w następnej
sekundzie zwymiotował wprost na Karin. Dziewczyna ze stoickim spokojem zdjęła
zarzygane okulary i wytarła je w materiał własnej bluzki, po czym założyła z
powrotem.
- Houzuki Suigetsu… ZGINIESZ!!!
*
„Jej imię to Sakura… A przynajmniej tak zwracała się do niej tamta kobieta.” – przypominałem sobie słowa Karin. W Konoha była tylko jedna dziewczyna imieniem Sakura, o której słyszałem. Sakura Haruno, moja była koleżanka z drużyny. Moja najbardziej irytująca fanka. Była bardzo inteligentna, ale za to słaba, ja i ten młot – Naruto, zawsze musieliśmy ją chronić. Zastanawiało mnie, jak to się mogło stać, że nagle stała się na tyle silną kunoichi, by na własną rękę dać sobie radę z moją nową drużyną. Ale to i tak było bez znaczenia. Mogłem tylko mieć nadzieję, że nadal się we mnie podkochuje i od razu zgodzi się dołączyć do mojego nowego teamu. Nie miałem czasu do stracenia, spakowałem więc swoje manatki i ruszyłem do Konohy.
Gdy dotarłem do bram Liścia, był późny wieczór. Przedostanie się na teren wioski nie sprawiło mi najmniejszego kłopotu, wydawało mi się, że moim jedynym problemem będzie odnalezienie domu Sakury, lecz gdy się tam znalazłem, okazało się, że się myliłem. Wyniknął jeszcze jeden problem, o wiele poważniejszy – dom był otoczony przez ANBU, czego wcześniej nie przewidziałem.
[Sakura]
Obudziłam się w środku nocy, mając dziwne przeczucie, że ktoś wszedł do mojego pokoju. To przeczucie okazało się nie być bezpodstawne – drzwi balkonowe były uchylone i to nie ja zostawiłam je otwarte. Włączyłam lampkę nocną i rozejrzałam się po pokoju, nikogo nie zobaczyłam, nie wyczuwałam też niczyjej obecności. Może to tylko moja wyobraźnia?, pomyślałam, lecz coś przykuło moją uwagę. Na stoliku nocnym leżała kartka, wsunięta pod lampkę, by nie porwał jej powiew letniego nocnego wiatru. Sięgnęłam po nią i zamarłam – wszędzie poznałabym to pismo! Nie było podpisu, ale po samej treści i stylu pisma mogłam się domyślić, kto to napisał.
„ O pierwszej, przy TEJ ławce.
P.S. Uważaj, ANBU mogą Cię obserwować. “
Nie miałam najmniejszych wątpliwości, kto był autorem liściku. Nie miałam pojęcia, po co chciał się ze mną spotkać, ale jedno było pewne – idę tam i koniec, kropka. Mogłam tylko mieć nadzieję, że to nie był podstęp i Sasuke nie miał wobec mnie złych zamiarów. Spojrzałam pospiesznie na budzik, było wpół do pierwszej. Odrzuciłam kołdrę i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Coś mi mówiło, że powinnam wziąć zwój z moją torbą podróżną i przyborami medycznymi, który zawsze był w pogotowiu na wypadek niespodziewanej misji – nie musiałam więc tracić czasu na pakowanie się, ani targać za sobą ciężkich pakunków – przezorny zawsze ubezpieczony.
Nie potrafiłam się już doczekać spotkania z Uchihą i oczywiście byłam na miejscu przed czasem, lecz on najwidoczniej to przewidział, bo usłyszałam go, gdy tylko zbliżyłam się do umówionego miejsca.
- Dawno się nie widzieliśmy, Sakura… - sposób, w jaki wypowiedział moje imię przyprawił mnie o dreszcze. Nie potrafiłam go zlokalizować, słyszałam tylko jego głos – niski i głęboki.
- S-Sasuke-kun…? To naprawdę ty…?
- Hn.
Nagle, jakby znikąd, pojawił się przede mną. Zobaczyłam jego szczupłą postać, był dużo wyższy ode mnie. Jego jarzące się czerwienią zimne oczy wyróżniały się w ciemnościach.
- Muszę przyznać, że mi zaimponowałaś – zaczął – Nie spodziewałem się, że sama dasz sobie radę z moją drużyną…
*
„Jej imię to Sakura… A przynajmniej tak zwracała się do niej tamta kobieta.” – przypominałem sobie słowa Karin. W Konoha była tylko jedna dziewczyna imieniem Sakura, o której słyszałem. Sakura Haruno, moja była koleżanka z drużyny. Moja najbardziej irytująca fanka. Była bardzo inteligentna, ale za to słaba, ja i ten młot – Naruto, zawsze musieliśmy ją chronić. Zastanawiało mnie, jak to się mogło stać, że nagle stała się na tyle silną kunoichi, by na własną rękę dać sobie radę z moją nową drużyną. Ale to i tak było bez znaczenia. Mogłem tylko mieć nadzieję, że nadal się we mnie podkochuje i od razu zgodzi się dołączyć do mojego nowego teamu. Nie miałem czasu do stracenia, spakowałem więc swoje manatki i ruszyłem do Konohy.
Gdy dotarłem do bram Liścia, był późny wieczór. Przedostanie się na teren wioski nie sprawiło mi najmniejszego kłopotu, wydawało mi się, że moim jedynym problemem będzie odnalezienie domu Sakury, lecz gdy się tam znalazłem, okazało się, że się myliłem. Wyniknął jeszcze jeden problem, o wiele poważniejszy – dom był otoczony przez ANBU, czego wcześniej nie przewidziałem.
[Sakura]
Obudziłam się w środku nocy, mając dziwne przeczucie, że ktoś wszedł do mojego pokoju. To przeczucie okazało się nie być bezpodstawne – drzwi balkonowe były uchylone i to nie ja zostawiłam je otwarte. Włączyłam lampkę nocną i rozejrzałam się po pokoju, nikogo nie zobaczyłam, nie wyczuwałam też niczyjej obecności. Może to tylko moja wyobraźnia?, pomyślałam, lecz coś przykuło moją uwagę. Na stoliku nocnym leżała kartka, wsunięta pod lampkę, by nie porwał jej powiew letniego nocnego wiatru. Sięgnęłam po nią i zamarłam – wszędzie poznałabym to pismo! Nie było podpisu, ale po samej treści i stylu pisma mogłam się domyślić, kto to napisał.
„ O pierwszej, przy TEJ ławce.
P.S. Uważaj, ANBU mogą Cię obserwować. “
Nie miałam najmniejszych wątpliwości, kto był autorem liściku. Nie miałam pojęcia, po co chciał się ze mną spotkać, ale jedno było pewne – idę tam i koniec, kropka. Mogłam tylko mieć nadzieję, że to nie był podstęp i Sasuke nie miał wobec mnie złych zamiarów. Spojrzałam pospiesznie na budzik, było wpół do pierwszej. Odrzuciłam kołdrę i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Coś mi mówiło, że powinnam wziąć zwój z moją torbą podróżną i przyborami medycznymi, który zawsze był w pogotowiu na wypadek niespodziewanej misji – nie musiałam więc tracić czasu na pakowanie się, ani targać za sobą ciężkich pakunków – przezorny zawsze ubezpieczony.
Nie potrafiłam się już doczekać spotkania z Uchihą i oczywiście byłam na miejscu przed czasem, lecz on najwidoczniej to przewidział, bo usłyszałam go, gdy tylko zbliżyłam się do umówionego miejsca.
- Dawno się nie widzieliśmy, Sakura… - sposób, w jaki wypowiedział moje imię przyprawił mnie o dreszcze. Nie potrafiłam go zlokalizować, słyszałam tylko jego głos – niski i głęboki.
- S-Sasuke-kun…? To naprawdę ty…?
- Hn.
Nagle, jakby znikąd, pojawił się przede mną. Zobaczyłam jego szczupłą postać, był dużo wyższy ode mnie. Jego jarzące się czerwienią zimne oczy wyróżniały się w ciemnościach.
- Muszę przyznać, że mi zaimponowałaś – zaczął – Nie spodziewałem się, że sama dasz sobie radę z moją drużyną…
- Chcesz powiedzieć, że tamci dwoje…? –
skojarzyłam fakty, jednocześnie usiłując przyjrzeć się jego twarzy, co było
niemal niemożliwe w tych egipskich ciemnościach.
Skinął
głową w odpowiedzi jeszcze zanim zdążyłam dokończyć pytanie. Podszedł do mnie o
krok bliżej, dzieliły nas centymetry.
- Ostatnim razem, gdy się tu spotkaliśmy,
błagałaś bym zabrał cię za sobą, pamiętasz? – przywołał jedno z moich
najbardziej traumatycznych wspomnień.
- Jak mogłabym zapomnieć…? – wyszeptałam, aż
nazbyt dobrze przypominając sobie tamten nieprzyjemny moment.
- Tym razem chcę, byś poszła ze mną. Jesteś mi
potrzebna, Sakura… - otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia, kiedy dotarł do mnie
sens jego słów. Musiałam zadrzeć głowę do góry, by spojrzeć mu w twarz, bo
sięgałam mu teraz zaledwie do ramion.
- Jestem… potrzebna?
Tobie? - powtórzyłam, nie wierząc
własnym uszom.
- Nie każ mi się powtarzać, Sakura – tym razem
usłyszałam w jego głosie nutę poirytowania.
- Nie, to niemożliwe. Ja śnię, prawda? To nie
możesz być ty… - zwątpiłam.
Westchnął
głęboko, jakby chciał się uspokoić.
- Tsk. Irytująca jak zwykle – mruknął do
siebie pod nosem – Nie mam czasu na pogaduszki, Sakura. Idziesz ze mną, czy mam
cię zabrać siłą?
Wtedy
uwierzyłam, to z pewnością był ten sam zgryźliwy Sasuke-kun, którego
znałam. Był arogancki i nazwał mnie
irytującą. Nienawidziłam tego słowa, ale to właśnie ono było dowodem jego
tożsamości. Nie miałam się nad czym zastanawiać, nie było sensu pytać się, do
czego jestem mu potrzebna. Nie przyszedł Mahomet do góry, więc góra przyszła do
Mahometa. Po prostu wiedziałam, że to moja jedyna szansa i nie mogę jej
zmarnować. Nie złamałam nawet zakazu Piątej, bo Uchiha przecież sam powiedział,
że porwałby mnie, gdybym się nie zgodziła, czyż nie?
- Idę z tobą, Sasuke-kun! – zadeklarowałam
ochoczo, bez dłuższego namysłu.
- Mądra decyzja – stwierdził sucho – Spakowałaś
już swoje rzeczy, czy tylko mi się wydaje? – zapytał, jednak wyraz jego twarzy
sugerował, że dobrze znał odpowiedź.
- Medyczny ninja musi być zawsze gotowy do
drogi – odparłam, odwzajemniając jego chytry uśmieszek.
- Świetnie. A teraz spójrz mi w oczy…
Spojrzałam,
a ostatnią rzeczą, jaką zapamiętałam, było Choku Tomoe… [tak się nazywa wzór
EMSa Sasuke, dop. aut.]
C.D.N.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Uff, nareszcie znalazłam trochę czasu i pomysłów na nową notkę! Czekam na komentarze :)
Właśnie znalazłam tego bloga i muszę przyznać że początek bardzo mi się podoba ;) Mam tylko nadzieję, że Sakura będzie miała ostry charakterek bo nie cierpię gdy lata za nim i daje się wykorzystywać...
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
Pozdrawiam i życzę weny!
Kiedy kolejny rozdział? no kiedy? i też mam nadzieję że nie zrobisz z Sakury nieporadnej zakochanej w Sasuke dziewczyny.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, błagam żeby ona nie latała za nim i dawała sobą pomiatać. Daj jej charakterku proszę! Szczerze ci powiem, że jak przeczytałam, że ona z nim idzie to się załamałam. Ale mam nadzieję, że to jej plan. Pójdzie z nim i tam go namówi do powrotu, ale pamiętaj CHARAKTEREK! :d
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next :)
PS. Mam prośbę jakbyś mogła mnie powiadomić w zakładce " SPAM " na keep-calm-and-love-sasusaku.blogspot.com byłabym wdzięczna :)
Powiem tak, plan mam ja, plan ma i Sakura ;> Nie będę zmieniać własnej koncepcji mojej własnej historii (!) , zdradzę tylko, że Sakura nie będzie ani do końca uległa, ani też do końca pyskata względem Saska :P Reszta "wyjdzie w praniu", cierpliwości :D Przepraszam za [straszliwe] opóźnienie z 3 rozdziałem, ale jak zwykle wszystko poszło nie po mojej myśli i świąteczne wolne niewiele mi pomogło w pisaniu ;/ Postaram się dodać notkę w ciągu kilku dni, ale niczego nie obiecuję :)
UsuńP.S. Dodałam też jakieś dziwne urządzonko do obserwowania bloga, czy to samo będzie powiadamiać o notkach, bo średnio się w tych gadżetach orientuję? ;o
Usuń