niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 4

                                                                               [Sakura]

                Deszcz spływający strugami po szybie i stukot kropel rozbijających się o parapet były dźwiękami, które przerwały mój sen tamtego ranka. Nie otwierając oczu mogłam stwierdzić, że dzień będzie szary i nieprzyjemny. Pogoda bynajmniej nie zachęcała do opuszczenia ciepłego łóżka. Chcąc jeszcze chwilkę pospać, odwróciłam się na drugi bok i wyciągnęłam rękę przed siebie.
-   Mmmmm…Sasuke-kun?
Zdziwiłam się czując pod palcami chłód zmierzwionej pościeli, który oznaczał, że Sasuke nie było już w łóżku. A może to jednak był sen?
-   Sasuke-kun!? – zawołałam, gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej. Na szczęście, nadal tam był. Siedział w samych spodniach przed kominkiem, pogrążony we własnych myślach i nie zareagował na moje wołanie. Wyszłam z łóżka, stawiając bose stopy na miękkim puszystym beżowym dywanie. Ściany w kolorze ecru sprawiały, że pomieszczenie wydawało się całkiem przytulne mimo tak ponurej aury za oknem. Blada skóra Sasuke ledwie wyróżniała się na ich tle.
Podeszłam do niego i zapytałam:
-   Spałeś choć trochę?
Pokręcił przecząco głową w odpowiedzi. Stanęłam za nim i czułym gestem przeczesałam palcami jego czarne włosy, na co on odwrócił głowę, jakby go to drażniło. Moją uwagę przykuło Ten no Juin [japońska nazwa przeklętej pieczęci, dop. aut.] na jego szyi, zaintrygował mnie fakt, że pieczęć, którą nałożył kiedyś Kakashi-sensei zniknęła i odruchowo dotknęłam jego skóry w tym miejscu, jakby chcąc potwierdzić swoje spostrzeżenie. Sasuke poirytowany odepchnął moją dłoń.
-    Nie dotykaj mnie  – obruszył się – I idź się ubierz, nie mamy całego dnia do stracenia…
-    Gomennasai… - mruknęłam i poszłam do łazienki, nie chcąc go już bardziej drażnić. Dotarło do mnie, że najwidoczniej jego wczorajsza „uprzejmość” była tylko chwilowa.

-------------------------------------------------------------------
Wyszliśmy z jego pokoju na ciemny korytarz wyłożony szarym dywanem. Poczułam, jak Sasuke-kun bez słowa chwyta mnie za nadgarstek i ciągnie mnie za sobą w sobie tylko znanym kierunku. Zeszliśmy schodami w dół. Dopiero teraz zauważyłam, że na wszystkich drzwiach, które mijaliśmy widniały liczby – jak w hotelu. Nie zdążyłam nawet zapytać dokąd mnie prowadzi, bo nagle zatrzymał się i wpadłam wprost na jego plecy. Staliśmy pod pokojem numer 6 w samym końcu korytarza. Sasuke odwrócił się twarzą do mnie. Znów był przygnębiony, a może tylko mi się wydawało?
-          Pokażę ci, dlaczego cię tutaj sprowadziłem - wyszeptał.
Powinnam się bać?, zapytałam samą siebie w myślach. Powoli otworzył drzwi, przed którymi staliśmy i wszedł do środka, zapalając światło. Weszłam za nim do pokoju, a to co tam zobaczyłam potwornie mnie przeraziło. Na wielkim łóżku, podobnym do tego w pokoju Sasuke, leżał nieprzytomny Itachi Uchiha. Był cały obandażowany, ale przesiąknięte krwią opatrunki zdradzały miejsca licznych rozległych ran. Zasłoniłam usta dłonią, spojrzałam na Sasuke.
-          Ledwo żyje... Karin próbowała go leczyć, ale nie zna się na tym wystarczająco, żeby mu pomóc, jedyne co mogła zrobić to utrzymać go przy życiu kilka dni dłużej...
-          Ale… myślałam, że chcesz się zemścić, że pragniesz jego śmierci...? - nie rozumiałam, o co w tym wszystkim chodzi. Sasuke zawsze pragnął śmierci swojego brata, a teraz najwyraźniej oczekiwał, że go uleczę.
-          Chciałem… - przyznał - Jesteś w stanie go wyleczyć?
-          Jeśli tego właśnie chcesz… Zrobię wszystko, co w mojej mocy... – obiecałam, wiedząc, że nie ma czasu do stracenia, w tym stanie Itachi mógł nie dożyć wieczora – Będę tylko potrzebowała paru rzeczy z mojej torby...
 Sasuke skinął tylko głową i wyszedł. Po chwili wrócił, trzymając w ręce moją torbę z lekarstwami. Podał mi ją i skierował się do drzwi.
-          Sasuke-kun... mógłbyś...? - zaczęłam.
-          Hmm...?
-          Mógłbyś tu ze mną zostać? - poprosiłam.
Wolałam, żeby był obok, nie wiedzieć czemu, nie chciałam zostać sam na sam ze starszym z braci, nawet jeśli był nieprzytomny. Sasuke nic nie odpowiedział, zamiast tego podszedł do kominka i używając jednego ze swoich jutsu rozpalił ogień. Gdy skończył, oparł się o ścianę, obserwując jak obmywam rany jego brata. Stało się dla mnie jasne, że wczorajsze zachowanie Sasuke nie było przejawem uprzejmości, chciał, żebym była wyspana i wypoczęta, bym była w pełni sił i mogła uleczyć jego brata, pewnie dlatego pozwolił mi wczoraj spać u siebie w pokoju. Zapewne też z powodu Itachiego był tak przygnębiony…
-------------------------------------------------------------

                Itachi był w stanie stabilnym, nadal w śpiączce, ale większość ran na jego ciele została wyleczona. Nie miałam pojęcia, kiedy się wybudzi, ale wiedziałam, że nic nie zagraża jego życiu. Leczyłam go przez cały dzień. Bez ustanku. Jego rany były na tyle poważne, że moja własna chakra omal się nie wyczerpała. Sasuke musiał użyczyć mi swojej, bym mogła dokończyć leczenie jego brata. Siedział na brzegu jego łóżka, bacznie obserwując każdy mój ruch, widział, jak bardzo byłam już wycieńczona. Było już ciemno, zapadała noc. Byłam tak bardzo zmęczona. Miałam wrażenie, że każde mrugnięcie powiekami trwa wieczność. Zamknęłam oczy tylko na krótką chwilkę, na sekundę. Szarpnięcie. Nagle poczułam jak silne dłonie Sasuke chwyciły mnie za ramiona.
-          Sakura! – usłyszałam jego głos jakby z oddali.
Słaniałam się na nogach, utrzymywałam się w pozycji stojącej tylko dlatego, że Sasuke mnie trzymał. Sama nie pamiętam, jak znalazłam się u niego na kolanach… Chwilę później niósł mnie na rękach. Zawsze chciałam, żeby mnie tak niósł, często to sobie wyobrażałam, ale wtedy byłam zbyt wyczerpana, by móc cieszyć się tą chwilą… Łóżko, ciepłe, wygodne, miękkie łóżko. Tak, tego mi było trzeba, sen był zdecydowanie właśnie tym, czego wtedy potrzebowałam… Znowu ten sam pokój, co wcześniej… Wtuliłam twarz w poduszkę, która pachniała nim… Kątem oka zauważyłam jego sylwetkę. Wyszedł z łazienki, był bez koszulki… Czułam, jak materac ugina się pod jego ciężarem. Okrył nas oboje kołdrą, wzdrygnęłam się, gdy zimna kropla wody skapnęła na moją szyję z jego mokrych włosów. Teraz mogłam spokojnie zasnąć, wiedząc, że on był tam ze mną, leżał obok mnie. Mój Sasuke-kun…
[Sasuke]
Nie spałem już, ale nie byłem jeszcze w pełni przytomny, leżałem tak z zamkniętymi oczami, a jedyne, co czułem, to czyjś ciężar na piersi.
-          Sakura… - wychrypiałem zaspanym głosem, zmuszając się do otwarcia oczu – Niewygodnie mi, złaź ze mnie!
Ale ona ani myślała złazić, spała sobie w najlepsze, bezczelnie jeszcze bardziej tuląc się do mnie przez sen. Nie miałem zamiaru czekać, aż sama łaskawie wstanie, bo mógłbym się nie doczekać. Usiadłem więc na łóżku, bezceremonialnie ją przy tym z siebie zrzucając. Ona przeciągnęła się leniwie i przetarła oczy. Spojrzała na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
-          Rozebrałem cię wczoraj i założyłem ci swoją koszulkę, żebyś nie spała w ubraniu… - wyjaśniłem uprzedzając jej pytanie.
Wprost nienawidzę, gdy ktoś kładzie się w moim łóżku w ciuchach. Chyba musiała sobie uświadomić, że nie miała na sobie wczoraj stanika, bo spłonęła rumieńcem.
-          A-arigatou, Sasuke-kun… To miłe z twojej strony.
Kiedy kładłem ją spać była tak wyczerpana, że pewnie niewiele pamiętała, po drodze do sypialni zaledwie kilka razy otwarła oczy.
-          Wyspałaś się już, czy śpimy dalej?
-          Wyspałam się, dziękuję… Pójdę pod prysznic – oznajmiła nieco speszona.
-          Idź.
Poszła. Po pół godziny szum wody ustał. Drzwi łazienki cicho skrzypnęły, uchyliły się nieznacznie i nieśmiało wyjrzała zza nich para zielonych oczu. Następnie już cała Sakura weszła do pokoju, stanęła przede mną owinięta białym puszystym ręcznikiem, z mokrymi włosami, boso. W dłoni ściskała moją koszulkę.
-          S-Sasuke-kun… Gdzie położyłeś moje ubrania?
Na te słowa drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich Juugo.
-          Wybacz, Sasuke-sama, pukałem, ale… - urwał zakłopotany, spoglądając ukradkiem na półnagą Sakurę trzymającą koszulkę ze znakiem mojego klanu.
-          Czego chcesz? – zapytałem.
-          Nie, już nic… Widzę, że zguba się znalazła – wymamrotał – Najmocniej przepraszam… - powiedział wychodząc z pokoju.
-          Kto to był? – zainteresowała się Sakura.
-          Juugo, on też należy do drużyny… Resztę już poznałaś.
-          O nie! – pisnęła, zakrywając dłonią usta.
-          Co znowu? – warknąłem.
-          Całkiem zapomniałam… Ten wodnisty, nie wiem jak ma na imię, trafiłam go zatrutym kunai’em, pewnie biedak dalej się męczy! Muszę mu podać antidotum!
-          Rzygał już tyle czasu, to porzyga jeszcze z godzinę… Najpierw musisz sprawdzić, co z Itachim – zarządziłem. 
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
No, w ramach rekompensaty za zwlekanie z poprzednią notką, ta jest dużo szybciej ^.^ Starałam się robić trochę więcej opisów, czy mi wyszedło, oceńcie sami :P Przeciwników "ciapowatej Sakury" uspokajam - w 5. (no chyba, że się nie zmieści, to ostatecznie w 6. xD) rozdziale "inner Sakura", czyli ta jej charakterna strona, przejmie kontrolę, tak więc troszku cierpliwości :) Postanowiłam też dodać z boku taki gadżecik w postaci informatora o postępach w pisaniu kolejnej notki, tam zawsze będzie najbardziej aktualna informacja, więc nie trzeba będzie się pytać  "a kiedy next?" . 
No, to tyle ode mnie, jak zwykle czekam na komentarze, uwagi, itp. :)

3 komentarze:

  1. No rozdzial dluzszy niz poprzedni. przynajmniej takie odnioslam wrazenie. Wiesz zaskoczylas mnie tym Itachim. To jest cos innego i tu masz + ode mnie. No i jestem ciekawa dalszego jego leczenia. no i znowu ta ciepla Sakura ale trzymam cie za slowo, ze w 5,6 notce bedzie bardziej ostrzejsza :) no i opis miejsc jest ale wiesz czego mi z kolei brakuje? opisu przezyc bohatera na to powinnas zwrocic uwage. wiesz jej uczucia mysli wspomnienia. wtedy powinno byc ok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pacz, jak opiszę miejsce, to znowu o emocjach mi się zapomni -.-" Ha, no chociaż raz czymś zaskoczyłam! ;>

      Usuń
  2. Notka jest cudowna ;) Tylko jak dla mnie o wiele za krótka...Cieszę się, że w kolejnych rozdziałach Sakura pokaże swój charakterek bo szczerze mówiąc nie przepadam za jej teraźniejszą wersją...

    Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń