[Sakura]
Deszcz spływający strugami po
szybie i stukot kropel rozbijających się o parapet były dźwiękami, które
przerwały mój sen tamtego ranka. Nie otwierając oczu mogłam stwierdzić, że
dzień będzie szary i nieprzyjemny. Pogoda bynajmniej nie zachęcała do
opuszczenia ciepłego łóżka. Chcąc jeszcze chwilkę pospać, odwróciłam się na
drugi bok i wyciągnęłam rękę przed siebie.
- Mmmmm…Sasuke-kun?
Zdziwiłam
się czując pod palcami chłód zmierzwionej pościeli, który oznaczał, że Sasuke
nie było już w łóżku. A może to jednak był sen?
- Sasuke-kun!? – zawołałam, gwałtownie podnosząc
się do pozycji siedzącej. Na szczęście, nadal tam był. Siedział w samych
spodniach przed kominkiem, pogrążony we własnych myślach i nie zareagował na
moje wołanie. Wyszłam z łóżka, stawiając bose stopy na miękkim puszystym
beżowym dywanie. Ściany w kolorze ecru sprawiały, że pomieszczenie wydawało się
całkiem przytulne mimo tak ponurej aury za oknem. Blada skóra Sasuke ledwie
wyróżniała się na ich tle.
Podeszłam do niego i zapytałam:
- Spałeś choć
trochę?
Pokręcił przecząco
głową w odpowiedzi. Stanęłam za nim i czułym gestem przeczesałam palcami jego
czarne włosy, na co on odwrócił głowę, jakby go to drażniło. Moją uwagę
przykuło Ten no Juin [japońska nazwa przeklętej pieczęci, dop. aut.] na jego szyi, zaintrygował mnie
fakt, że pieczęć, którą nałożył kiedyś Kakashi-sensei zniknęła i odruchowo
dotknęłam jego skóry w tym miejscu, jakby chcąc potwierdzić swoje
spostrzeżenie. Sasuke poirytowany odepchnął moją dłoń.
- Nie dotykaj
mnie – obruszył się – I idź się ubierz,
nie mamy całego dnia do stracenia…
- Gomennasai… -
mruknęłam i poszłam do łazienki, nie chcąc go już bardziej drażnić. Dotarło do
mnie, że najwidoczniej jego wczorajsza „uprzejmość” była tylko chwilowa.
-------------------------------------------------------------------
Wyszliśmy z jego pokoju na ciemny korytarz wyłożony szarym dywanem.
Poczułam, jak Sasuke-kun bez słowa chwyta mnie za nadgarstek i ciągnie mnie za
sobą w sobie tylko znanym kierunku. Zeszliśmy schodami w dół. Dopiero teraz
zauważyłam, że na wszystkich drzwiach, które mijaliśmy widniały liczby – jak w
hotelu. Nie zdążyłam nawet zapytać dokąd mnie prowadzi, bo nagle zatrzymał się
i wpadłam wprost na jego plecy. Staliśmy pod pokojem numer 6 w samym końcu
korytarza. Sasuke odwrócił się twarzą do mnie. Znów był przygnębiony, a może
tylko mi się wydawało?
-
Pokażę ci, dlaczego cię tutaj
sprowadziłem - wyszeptał.
Powinnam się bać?, zapytałam samą siebie w myślach. Powoli otworzył
drzwi, przed którymi staliśmy i wszedł do środka, zapalając światło. Weszłam za
nim do pokoju, a to co tam zobaczyłam potwornie mnie przeraziło. Na wielkim
łóżku, podobnym do tego w pokoju Sasuke, leżał nieprzytomny Itachi Uchiha. Był
cały obandażowany, ale przesiąknięte krwią opatrunki zdradzały miejsca licznych
rozległych ran. Zasłoniłam usta dłonią, spojrzałam na Sasuke.
-
Ledwo żyje... Karin próbowała
go leczyć, ale nie zna się na tym wystarczająco, żeby mu pomóc, jedyne co mogła
zrobić to utrzymać go przy życiu kilka dni dłużej...
-
Ale… myślałam, że chcesz się
zemścić, że pragniesz jego śmierci...? - nie rozumiałam, o co w tym wszystkim
chodzi. Sasuke zawsze pragnął śmierci swojego brata, a teraz najwyraźniej
oczekiwał, że go uleczę.
-
Chciałem… - przyznał - Jesteś
w stanie go wyleczyć?
-
Jeśli tego właśnie chcesz… Zrobię
wszystko, co w mojej mocy... – obiecałam, wiedząc, że nie ma czasu do
stracenia, w tym stanie Itachi mógł nie dożyć wieczora – Będę tylko
potrzebowała paru rzeczy z mojej torby...
Sasuke skinął tylko głową i wyszedł. Po chwili
wrócił, trzymając w ręce moją torbę z lekarstwami. Podał mi ją i skierował się
do drzwi.
-
Sasuke-kun... mógłbyś...? -
zaczęłam.
-
Hmm...?
-
Mógłbyś tu ze mną zostać? -
poprosiłam.
Wolałam,
żeby był obok, nie wiedzieć czemu, nie chciałam zostać sam na sam ze starszym z
braci, nawet jeśli był nieprzytomny. Sasuke nic nie odpowiedział, zamiast tego
podszedł do kominka i używając jednego ze swoich jutsu rozpalił ogień. Gdy
skończył, oparł się o ścianę, obserwując jak obmywam rany jego brata. Stało się
dla mnie jasne, że wczorajsze zachowanie Sasuke nie było przejawem uprzejmości,
chciał, żebym była wyspana i wypoczęta, bym była w pełni sił i mogła uleczyć
jego brata, pewnie dlatego pozwolił mi wczoraj spać u siebie w pokoju. Zapewne
też z powodu Itachiego był tak przygnębiony…
-------------------------------------------------------------
Itachi był w stanie stabilnym,
nadal w śpiączce, ale większość ran na jego ciele została wyleczona. Nie miałam
pojęcia, kiedy się wybudzi, ale wiedziałam, że nic nie zagraża jego życiu.
Leczyłam go przez cały dzień. Bez ustanku. Jego rany były na tyle poważne, że
moja własna chakra omal się nie wyczerpała. Sasuke musiał użyczyć mi swojej,
bym mogła dokończyć leczenie jego brata. Siedział na brzegu jego łóżka, bacznie
obserwując każdy mój ruch, widział, jak bardzo byłam już wycieńczona. Było już
ciemno, zapadała noc. Byłam tak bardzo zmęczona. Miałam wrażenie, że każde
mrugnięcie powiekami trwa wieczność. Zamknęłam oczy tylko na krótką chwilkę, na
sekundę. Szarpnięcie. Nagle poczułam jak silne dłonie Sasuke chwyciły mnie za
ramiona.
-
Sakura! – usłyszałam jego
głos jakby z oddali.
Słaniałam
się na nogach, utrzymywałam się w pozycji stojącej tylko dlatego, że Sasuke
mnie trzymał. Sama nie pamiętam, jak znalazłam się u niego na kolanach… Chwilę
później niósł mnie na rękach. Zawsze chciałam, żeby mnie tak niósł, często to
sobie wyobrażałam, ale wtedy byłam zbyt wyczerpana, by móc cieszyć się tą
chwilą… Łóżko, ciepłe, wygodne, miękkie łóżko. Tak, tego mi było trzeba, sen
był zdecydowanie właśnie tym, czego wtedy potrzebowałam… Znowu ten sam pokój,
co wcześniej… Wtuliłam twarz w poduszkę, która pachniała nim… Kątem oka
zauważyłam jego sylwetkę. Wyszedł z łazienki, był bez koszulki… Czułam, jak
materac ugina się pod jego ciężarem. Okrył nas oboje kołdrą, wzdrygnęłam się,
gdy zimna kropla wody skapnęła na moją szyję z jego mokrych włosów. Teraz
mogłam spokojnie zasnąć, wiedząc, że on był tam ze mną, leżał obok mnie. Mój
Sasuke-kun…
[Sasuke]
Nie
spałem już, ale nie byłem jeszcze w pełni przytomny, leżałem tak z zamkniętymi
oczami, a jedyne, co czułem, to czyjś ciężar na piersi.
-
Sakura… - wychrypiałem
zaspanym głosem, zmuszając się do otwarcia oczu – Niewygodnie mi, złaź ze mnie!
Ale
ona ani myślała złazić, spała sobie w najlepsze, bezczelnie jeszcze bardziej
tuląc się do mnie przez sen. Nie miałem zamiaru czekać, aż sama łaskawie
wstanie, bo mógłbym się nie doczekać. Usiadłem więc na łóżku, bezceremonialnie
ją przy tym z siebie zrzucając. Ona przeciągnęła się leniwie i przetarła oczy.
Spojrzała na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
-
Rozebrałem cię wczoraj i
założyłem ci swoją koszulkę, żebyś nie spała w ubraniu… - wyjaśniłem
uprzedzając jej pytanie.
Wprost
nienawidzę, gdy ktoś kładzie się w moim łóżku w ciuchach. Chyba musiała sobie
uświadomić, że nie miała na sobie wczoraj stanika, bo spłonęła rumieńcem.
-
A-arigatou, Sasuke-kun… To
miłe z twojej strony.
Kiedy
kładłem ją spać była tak wyczerpana, że pewnie niewiele pamiętała, po drodze do
sypialni zaledwie kilka razy otwarła oczy.
-
Wyspałaś się już, czy śpimy
dalej?
-
Wyspałam się, dziękuję… Pójdę
pod prysznic – oznajmiła nieco speszona.
-
Idź.
Poszła.
Po pół godziny szum wody ustał. Drzwi łazienki cicho skrzypnęły, uchyliły się
nieznacznie i nieśmiało wyjrzała zza nich para zielonych oczu. Następnie już
cała Sakura weszła do pokoju, stanęła przede mną owinięta białym puszystym
ręcznikiem, z mokrymi włosami, boso. W dłoni ściskała moją koszulkę.
-
S-Sasuke-kun… Gdzie położyłeś
moje ubrania?
Na te
słowa drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich Juugo.
-
Wybacz, Sasuke-sama, pukałem,
ale… - urwał zakłopotany, spoglądając ukradkiem na półnagą Sakurę trzymającą
koszulkę ze znakiem mojego klanu.
-
Czego chcesz? – zapytałem.
-
Nie, już nic… Widzę, że zguba
się znalazła – wymamrotał – Najmocniej przepraszam… - powiedział wychodząc z
pokoju.
-
Kto to był? – zainteresowała
się Sakura.
-
Juugo, on też należy do
drużyny… Resztę już poznałaś.
-
O nie! – pisnęła, zakrywając
dłonią usta.
-
Co znowu? – warknąłem.
-
Całkiem zapomniałam… Ten
wodnisty, nie wiem jak ma na imię, trafiłam go zatrutym kunai’em, pewnie biedak
dalej się męczy! Muszę mu podać antidotum!
-
Rzygał już tyle czasu, to
porzyga jeszcze z godzinę… Najpierw musisz sprawdzić, co z Itachim –
zarządziłem.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
No, w ramach rekompensaty za zwlekanie z poprzednią notką, ta jest dużo szybciej ^.^ Starałam się robić trochę więcej opisów, czy mi wyszedło, oceńcie sami :P Przeciwników "ciapowatej Sakury" uspokajam - w 5. (no chyba, że się nie zmieści, to ostatecznie w 6. xD) rozdziale "inner Sakura", czyli ta jej charakterna strona, przejmie kontrolę, tak więc troszku cierpliwości :) Postanowiłam też dodać z boku taki gadżecik w postaci informatora o postępach w pisaniu kolejnej notki, tam zawsze będzie najbardziej aktualna informacja, więc nie trzeba będzie się pytać "a kiedy next?" .
No, to tyle ode mnie, jak zwykle czekam na komentarze, uwagi, itp. :)
No rozdzial dluzszy niz poprzedni. przynajmniej takie odnioslam wrazenie. Wiesz zaskoczylas mnie tym Itachim. To jest cos innego i tu masz + ode mnie. No i jestem ciekawa dalszego jego leczenia. no i znowu ta ciepla Sakura ale trzymam cie za slowo, ze w 5,6 notce bedzie bardziej ostrzejsza :) no i opis miejsc jest ale wiesz czego mi z kolei brakuje? opisu przezyc bohatera na to powinnas zwrocic uwage. wiesz jej uczucia mysli wspomnienia. wtedy powinno byc ok :)
OdpowiedzUsuńNo pacz, jak opiszę miejsce, to znowu o emocjach mi się zapomni -.-" Ha, no chociaż raz czymś zaskoczyłam! ;>
UsuńNotka jest cudowna ;) Tylko jak dla mnie o wiele za krótka...Cieszę się, że w kolejnych rozdziałach Sakura pokaże swój charakterek bo szczerze mówiąc nie przepadam za jej teraźniejszą wersją...
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
Pozdrawiam i życzę weny!