niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 5

                                                                     [Sakura]

-          Sasuke-kun, nie ma sensu tu siedzieć, on się dziś nie obudzi… Może dopiero w przyszłym tygodniu… - wspomniałam po raz kolejny, siedząc z Sasuke przy łóżku jego brata.
-          Hn.
Eh, znowu to jego „Hn” …  Biedny Sasuke-kun, tak bardzo się zamartwia… Jeśli jego brat nie przeżyje, wtedy on zostanie ostatnim ocalałym Uchihą. Nigdy nie widziałam go tak przygnębionego, i chyba już wolę jego bezduszną stronę, gdy nie pokazuje emocji, a serce nie kraje mi się na widok jego rozpaczy.
-          Sasuke-kun… Wyjdzie z tego, zobaczysz – bezskutecznie próbowałam go pocieszyć, gładząc czarne kosmyki jego włosów. Tym razem mu to nie przeszkadzało, nie odwrócił się, nie fuknął na mnie.
-          Wiem – mruknął beznamiętnie, bezmyślnie wpatrując się w nieruchomą twarz swojego brata.

Zapewne miał zamiar siedzieć przy Itachim aż do momentu, gdy ten się obudzi, czuwając przy nim, jak gdyby to miało w czymkolwiek pomóc. Przyniósł sobie nawet krzesło z jadalni, na którym teraz siedział. Nie miałam najmniejszej szansy na przekonanie go do opuszczenia tego pokoju. Postanowiłam dać mu spokój.
-          W takim razie zostawię was samych… - stwierdziłam, zmierzając w kierunku drzwi – Zawołam cię na obiad – dodałam przez ramię, wychodząc z sypialni starszego Uchihy.
W korytarzu drogę zagrodziła mi Karin. Mimo tego, że bardzo krótko przebywałam w kryjówce Taki, zdążyłyśmy się już znienawidzić, a przynajmniej ona znienawidziła mnie, sama jeszcze nie wiedziałam, za co.
-          Ekhem, chciałabym przejść… - zasugerowałam delikatnie, nie chcąc się wdawać w niepotrzebną kłótnię.
Okularnica nie spełniła jednak mojej prośby. Zamiast się odsunąć, podeszła do mnie tak blisko, że wycofując się, oparłam się plecami o czerwoną ścianę holu.
-          Słuchaj no, Różowa, Juugo mi wyśpiewał, że spałaś w pokoju Sasuke – powiedziała, oskarżycielsko mierząc we mnie palcem i rzucając mi gniewne spojrzenia znad okularów - Dam ci dobrą radę, trzymaj się od mojego Sasuke-kun z daleka, jeśli nie chcesz, żebym ci powyrywała te twoje różowe kudły, zrozumiałaś!?
-          Zrozumiałam – syknęłam – Ale jeśli myślisz, że się ciebie przestraszę, to się grubo mylisz!
-          Jeszcze zobaczymy! – stwierdziła złowieszczo okularnica, odsuwając się ode mnie i wróciła do swojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
Takim oto incydentem zaczęła się nasza nieoficjalna rywalizacja o najmłodszego Uchihę. A więc zagadka wyjaśniona – nienawidzi mnie, bo jest zazdrosna. Idąc tym tropem, doszłam do wniosku, że Karin ubierała tak się zdzirowato, by pokazać jak najwięcej ciała przy Sasuke, myśląc zapewne, że mu się spodoba. Żałosne. Lecz to nie pokrzyżuje moich planów. Znam go lepiej od niej i wiem, co lubi i co go irytuje, a Karin z pewnością należy do tej drugiej kategorii. Niestety, jak na razie, ja chyba też… Ale to się zmieni – pokażę mu, że nie jestem już słaba i irytująca, nie będę przy nim płakać, nie okażę słabości, udowodnię mu, że jestem dobrym medykiem i potrafię walczyć! I, przede wszystkim, zdobędę jego zaufanie, przywracając Itachiego do zdrowia.

[Tsunade]

Nerwowo stukałam palcami o drewniany blat swojego biurka, czekając właśnie w swoim gabinecie na pewnego spóźnialskiego shinobi. Tego dnia byłam już zresztą wystarczająco zdenerwowana faktem, że Shizune znalazła moją ukrytą butelkę sake i zabrała ją ze sobą, prawdopodobnie by pozbyć się owego trunku. O zgrozo, jakże można tak marnować alkohol!?
-          Wybacz mi moje spóźnienie, Hokage-sama, lecz zbłądziłem na drodze życia… - pospiesznie wyjaśnił szarowłosy mężczyzna, który właśnie wszedł do zawalonego stosami dokumentów gabinetu, oczywiście spóźniony o dobre pół godziny.
-          Daruj sobie, Hatake, mamy problem i to poważny… - przeszłam do rzeczy.
-          Co takiego się stało? – zamaskowany jounin spoważniał.
Westchnęłam ciężko, podniosłam się z krzesła i podeszłam do wielkiego okna, odwracając się plecami do swego podwładnego.
-          Sakura uciekła… - oznajmiłam, spoglądając przez szybę na panoramę Konohy.
-          Sakura!? Ale… po co? Z całym szacunkiem, Hokage-sama, to do niej nie podobne…
-          Byłabym tego samego zdania, gdyby dzień wcześniej znowu nie prosiła mnie o pozwolenie na poszukiwanie młodego Uchihy…
-          Myślisz, że za nim poszła?
-          Myślę, że to nie mógł być zbieg okoliczności…
-          Moim zdaniem, jest jeszcze jedna możliwość. Porwanie.
-          Tylko przez kogo? I w jakim celu? – zapytałam, odwracając się z powrotem w kierunku Kakashiego.
-          Pamiętasz tych dwoje ninja, o których ci mówiłem?
-          Nadal nie wiemy, kim oni byli… Kuso, możesz mieć rację… - przyznałam, nabierając obaw.
-          Tak czy owak, trzeba wyruszyć na jej poszukiwanie, nie możemy jej tak zostawić.
-          To oczywiste, już wysłałam za nią wszystkie wolne oddziały ANBU.
-          I co?
-          Jak na razie ani śladu po niej…
-          W takim razie, co powiemy Naruto? Jeśli się dowie, będzie chciał za nią wyruszyć, to więcej niż pewne…
-          Sama już nie wiem, co robić, Kakashi… - westchnęłam zrezygnowana – Cokolwiek zrobię, będzie źle… Jeśli mu nie powiem, to będzie kłamstwo, a jeżeli mu powiem, narażę go na niebezpieczeństwo…
-          Sądzę, że dla jego dobra lepiej będzie, żeby na razie nie wiedział – stwierdził Kopiujący Ninja.
-          Mam przeczucie, że to kłamstwo będzie miało krótkie nogi… - przyznałam, nerwowo przygryzając paznokieć.

[Sakura]

            Zawołałam wszystkich na obiad, nawet Karin, która już zdążyła zaleźć mi za skórę. Nakryłam stół w jadalni czystym obrusem, rozłożyłam na nim 5 nakryć. Wokół owalnego stołu stało 5 krzeseł, szóste Sasuke wyniósł do pokoju Itachiego. Na samym środku, między talerzami, znajdowała się waza z zupą, w razie gdyby ktoś zażyczył sobie dokładkę. Wszyscy zasiedliśmy już przed talerzami pełnymi parującej zupy, zanim Sasuke dowlekł się do jadalni.
-          Pomidorowa? – zapytał, odsuwając sobie krzesło i usiadł między Suigetsu i Juugo.
-          Twoja ulubiona, prawda, Sasuke-kun? – zapytałam, tryumfująco zerkając z ukosa na Karin. Dobrze wiedziałam, że Sasuke uwielbia pomidory.
-          Hn.
-          Itadakimasu! – zawołał Suigetsu, nie zwracając uwagi na Sasuke i ochoczo zabrał się do jedzenia.
-          Pyszne. Naprawdę świetnie gotujesz, Sakura-san – pochwalił mnie z uśmiechem Juugo, po spróbowaniu dania.
-          Jadłam lepsze – fuknęła Karin, która oczywiście byłaby chora, gdyby nie wtrąciła swoich trzech groszy.
-          To nie było miłe, Karin – zauważył Juugo, zniesmaczony jej zachowaniem.
-          Nie przejmuj się, Sakura-chan, ona tak zawsze! – wyjaśnił Suigetsu – Mmmm, palce lizać! – dodał, mówiąc nieco niewyraźnie z pełnymi ustami.
Jedynie Sasuke jadł w milczeniu, nie przejmując się zbytnio naszym towarzystwem. Leniwie grzebał łyżką w zupie, wyglądało na to, że niezbyt mu smakowało, ale skończył jeść równo ze wszystkimi i niemałym zaskoczeniem było dla nas to, że zapytał mnie:
-          Mogę prosić o dokładkę?
-          … Pewnie, że tak, Sasuke-kun… - odpowiedziałam, sięgając po jego talerz, by nałożyć mu kolejną porcję – Proszę bardzo – odparłam z uśmiechem na ustach, kładąc przed nim pełen talerz.
Najwidoczniej pomidory okazały się skuteczną bronią przeciw ponuremu nastrojowi Sasuke.
-          To ja też poproszę, jeśli można! – zgłosił się Sui, a zaraz za nim Juugo.
-          I ja.
Jak nie trudno się domyślić, Karin nie miała ochoty na dokładkę. Podczas, gdy chłopcy zajęci byli posiłkiem, komuś bardzo głośno zabulgotało w brzuchu. Wszystkie oczy zwróciły się na czerwonowłosą. Jej twarz stężała, dziewczyna podniosła się z krzesła i wybiegła z jadalni, pospiesznie rzucając:
-          Przepraszam… !
-          A tej co? – zdziwił się Sui przerywając jedzenie.
-          Najwidoczniej zaszkodziła jej rycyna*… - stwierdziłam, bezradnie rozkładając ręce.
-          Chyba jej niczego nie dosypałaś, Sakura-san?
-          To nic takiego, na biegunkę jeszcze nikt nie umarł – wyjaśniłam ze spokojem.
Houzuki wybuchnął gromkim śmiechem.
-          Coś mi się zdaje, że nie będziemy się tu z tobą nudzić – przyznał Suigetsu, szczerząc zęby w uśmiechu szerokim od ucha do ucha – I wiesz, co? Za ten obiad i kawał z Karin, jestem nawet w stanie wybaczyć ci tę ogromną strzykawę z antidotum!
-          Wcale nie była ogromna… - zaprzeczyłam, przypominając sobie sytuację z tamtego ranka, kiedy to Sasuke razem z Juugo musieli przytrzymywać Suigetsu, który panicznie obawiał się strzykawki z „monstrualną” igłą.   
-          Nie? Założę się, że to była największa jaką miałaś! – droczył się ze mną, mierząc we mnie łyżką.  
-          Jeśli chcesz, to mogę ci pokazać znacznie większe – zagroziłam.
-          Okay, okay, niech ci będzie, wcale nie była ogromna! – wycofał oskarżenie – A mogę jeszcze trochę zupki? – poprosił o kolejną dokładkę, szczerząc się do mnie.

* rycynasubstancja znajdująca się w pewnej roślinie, która może wywołać biegunkę i wymioty (nie mylić z olejkiem rycynowym, który jest nieszkodliwy, a podobno nawet działa dobrze na włosy i paznokcie :P )
----------------------------------------------------

            Po obiedzie Sasuke-kun wrócił do pokoju swojego brata i nie wychodził stamtąd aż do późnego wieczora. Nie potrafię opisać, co poczułam, gdy zdałam sobie sprawę, że Sasuke tak naprawdę może na komuś zależeć, że jest zdolny do kochania. Zdecydowanie kochał swojego brata, troska o niego pochłaniała go całkowicie, nie robił przecież nic innego prócz czuwania przy jego łóżku i zapewne nie miał zamiaru przestać nim się nie obudzi. Znałam Sasuke od dawna, a mimo to, nigdy nie widziałam by okazywał jakiekolwiek emocje, zawsze wydawał się być obojętny, nie uśmiechał się, ani nie smucił. Teraz, widząc jego ból, jego obawy o życie Itachiego, cierpiałam razem z nim. Kocham Sasuke, i nie chciałam pozwolić, by powtórzyła się sytuacja sprzed lat, by znów stracił rodzinę, znów rozpaczał. Chciałam by poznał, co to szczęście, chciałam pokazać mu, co to miłość, sprawić, by się uśmiechnął. Miałam nadzieję, że dam mu powód do radości, lecz na to potrzeba było czasu. Sasuke nigdy nie należał od osób, które dopuszczają do siebie innych ludzi, jest bardzo nieufny nawet wobec tych, których zna od lat. Nie ufał mi, a to bolało. Przede mną była jeszcze długa droga, droga do jego serca…
           
            Po dwóch wcześniejszych nocach spędzonych w pokoju Sasuke, nawet nie przyszło mi do głowy pytać go o pozwolenie na przespanie tam kolejnej nocy. Święcie przekonana, że nie będzie miał nic przeciwko, a przynajmniej będzie mu wszystko jedno, zadomowiłam się w jego pokoju, w którym, w przeciwieństwie do mojego, było przyjemnie ciepło za sprawą kominka. Ubrana w piżamkę składającą się z jasnej bluzki na ramiączkach i krótkich spodenek, ułożyłam się wygodnie na łóżku, wdychając zapach Sasuke, którym przesiąknięta była pościel. Najchętniej przytuliłabym się do samego Sasuke, zamiast do poduszki nim pachnącej, lecz to byłby gwóźdź do trumny – Sasuke nienawidził przytulania, a twierdził, że tulę się do niego przez sen, co już wystarczająco go drażniło. Tego wieczoru, czekałam na niego, chcąc powiedzieć mu „dobranoc” i zasnąć u jego boku. W końcu drzwi do pokoju otworzyły się i wszedł Sasuke. Zatrzymując się przed łóżkiem, obrzucił mnie zmęczonym spojrzeniem.
-          Co ty tu robisz? – zapytał.
-          Yyy… Śpię?
-          Nie sądzę…       
-          Słucham?
-          Twój pokój jest gdzie indziej – przypomniał mi.
-          Ale przez ostatnie dwie noce pozwalałeś mi tu spać, więc dlaczego…?
-          Bo taki jest mój kaprys – przerwał mi w pół zdania – A teraz, zabieraj się stąd.
Zastanawiałam się, czy powinnam zostać? Zrobić mu na złość? Kłócić się z nim? Nie, ta gra nie była warta świeczki, bardziej bym sobie tym zaszkodziła niż pomogła, ale…
-          Pfff – prychnęłam, zeskakując z wysokiego łoża – Marny z ciebie gentleman – stwierdziłam, kierując się w stronę łazienki.
-          A ty jesteś irytująca… - to zdanie sprawiło, że zatrzymałam się wpół drogi do drzwi.
Mógł mnie wyrzucić z sypialni, mógł być wredny i niewdzięczny, mógłby mnie nawet uderzyć, ale nie chcę już nigdy w życiu słyszeć tego słowa z jego ust, o nie! Odwróciłam się i podeszłam do niego.
-          Co powiedziałeś? – zapytałam, zadzierając głowę do góry, by spojrzeć mu w oczy.
-          Że nadal jesteś irytująca – powtórzył głośno i wyraźnie, patrząc na mnie z wyższością. Podziałało, nie zawahałam się ani przez sekundę nim go spoliczkowałam. Gdy odwrócił głowę z powrotem w moją stronę, wyglądał, jakby nie wierzył, że naprawdę to zrobiłam. Dotknął zaczerwienionego policzka.
-          Masz pecha, bo jestem twoją jedyną medyczką, - powiedziałam – więc nigdy więcej nie nazywaj mnie irytującą…
Nici ze spania w jednym ciepłym pokoju razem z Sasuke. Wyszłam, zatrzaskując za sobą drzwi łazienki, potem te łączące ją z moim pokojem. Oparłam się o nie, a potem zsunęłam się po nich w dół, aż usiadłam na podłodze. Od tamtej pory musiałam grać swoją rolę, by zdobyć jego zaufanie. Musiałam odkryć, co mu we mnie przeszkadzało i wyeliminować to ze swojego zachowania. W mojej głowie pojawiało się mnóstwo pytań. Czy dobrze zrobiłam, uderzając go? Może to wcale nie moja uległość go irytowała? Co jeśli jeszcze bardziej go tym do siebie zraziłam? Czy grałam właściwą rolę?
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Wiem, wiem, że długo trzeba było czekać na tę notkę, wiem i błagam o wybaczenie! Ale, cóż, matura nie wybiera, dopiero od 17 maja będę mogła w pełni cieszyć się wolnością i mnóstwem czasu wolnego na częstsze pisanie notek. Do tego czasu, proszę o wyrozumiałość :( Notka trochę dłuższa niż zazwyczaj (zwykle 3 strony w Wordzie, a tutaj akurat 4 :P ) Jak zwykle, PROSZĘ O SZCZERE OPINIE I KOMENTARZE  :)

P.S.
Jak pewnie niektórzy zauważyli, jest inny szablon. Mam nadzieję, że jest lepszy od poprzedniego, bo nic lepszego chyba nie wyduszę, przykro mi bardzo :D No i pojawił się też button bloga, chyba lepszy taki niż żaden :)

4 komentarze:

  1. Na twojego bloga trafiłam przypadkiem. Podoba mi się zarówno twój styl pisania, jak i pomysł na bloga. Notki trochę krótkie, ale na mam dokładnie ten sam problem. Czekam na następną notkę, a w między czasie zapraszam na mojego bloga: wszystkiegoiniczego.blogspot.com Pozdrawiam i życzę weny.
    Yuki-chan

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem ci, że owszem rozdział dłuższy co widać i to jest plus. Zachowanie Sakury nie podoba mi się z jednej strony mówi, że chce stać się poważną i pokazać Sasuke, że nie jest już tą małą irytującą dziewczynką z dawnych lat, ale z drugiej strony sama wchodzi mu do łóżka ( nie w ten sposób jaki myślisz oczywiście ). Gdy przeczytałam, że teraz musi stać się inna to bardziej spoważnieje i będzie hmm chłodniejsza pod tym względem, że opanowana na tyle by zwrócić dopiero jego uwagę. Plus masz za kontakty Karin i Sakury. To dodaje pazura opowiadaniu. Pokazuje tutaj inną stronę Sakury. Szkoda że nie jest taka zawzięta w stosunku do Sasuke. Chociaż liść wymierzony w Sasuke epickie zdarzenie :). No i co do szablonu to fakt widać, że nowy ale mogłabyś zrobić tak aby te płatki wiśni nie ruszały się? Znaczy to dekoncentruje przy czytaniu. Zdanie o zupie pomidorowej czytałam trzy razy bo rozpraszały mnie te ruszające się płatki. Poza tym to fajny. :) Matura... jezu mnie to czeka za dwa lata brr... masakra. Z biologii w dodatku i geografii. Mhm zachciało mi się iść na bio-geo.. Życzę powodzenia w szkole i w opowiadaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdzialik, tylko ta Sakura jest taka dziecinna i nachalna, troszkę przypomina mi Katrn. Mam cichutką nadzieję, że jej postanowienia się spełnią. W czytaniu brakuje mi opisanych uczuć bohaterów, ale nie rzuca się w oczy tak bardzo.
    Czekam na next i pozdrawiam
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć, właśnie przeczytałam wszystkie pięć rozdziałów. Muszę przyznać, że masz taki styl pisania, na który się jeszcze do tej pory nie natknęłam, ale całkowicie trafiłaś w mój gust. A pomysł na Itachiego w poprzednim rozdziale jest po prostu bombowy. Tego jeszcze nie było i jestem ciekawa co będzie jak odzyska przytomność. Poza tym podoba mi się to jak przedstawiasz Sasuke, jest całkowicie taki sam jak w anime. Zimny niczym lód bez zbędnego podkoloryzowania (co często się zdarza na innych blogach). Postać Sakury jest jak najbardziej na plus, z tym, że jak już ktoś wcześniej zauważył w tym rozdziale wydaje się ona trochę dziecinna i upierdliwa. Wolałam ją wcześniej, ale może masz co do tego jeszcze jakiś plan xD Jedna uwaga: zauważyłam, że bardzo mało robisz opisów, a dużo dialogów, spróbuj to trochę wyważyć. Ale muszę przyznać, że w tym rozdziale już się poprawiłaś, więc myślę, że z każdym następnym będzie coraz to lepiej :)
    Jeśli chodzi o szkołę, to wiem co przeżywasz, bo sama przez to przechodziłam. Trudno znaleźć czas na cokolwiek przed maturą. Ale uwierz mi, jak już będziesz "po" to kamień z serca Ci spadnie xD
    Czekam na następnego posta, a przy okazji zapraszam do siebie: http://pierwsza-milosc-nigdy-nie-umiera.blogspot.com/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń