[Sakura]
Odkąd
Sasuke, delikatnie mówiąc, wyprosił mnie ze swojej sypialni minęły już 3 dni. 3
długie dni, w ciągu których Karin piorunowała mnie wzrokiem przy każdej okazji
i wnikliwie badała zdatność do spożycia każdej potrawy, jaką podałam na stół.
Nie zorientowała się, że specjalnie dosypałam jej wtedy czegoś do zupy,
stwierdziła, że najzwyczajniej w świecie nie potrafię gotować, czy też
potajemnie szykowała zemstę w zaciszu swojej sypialni? Tego nie wiedziałam.
Wiedziałam za to o wiele więcej o naszej kryjówce, a to za sprawą rozmów z
Suim, z którym od razu się zaprzyjaźniłam – przypominał mi Naruto. Suigetsu
jest strasznie gadatliwy, gdyby Sasuke wiedział, co Houzukiemu się „wymsknęło”
w mojej obecności, z pewnością wpadłby w szał. A wymsknęło mu się co nieco o
tym, gdzie znajduje się kryjówka i czym jest.
Z jego opowiadań wynika, że po
zabiciu Orochimaru Hebi szukało nowego miejsca. Oczywistym było, że ktokolwiek
będzie szukał Sasuke, skieruje się do dawnych schronów Sannina, przez co Uchiha
odrzucił je na samym początku. Postanowili więc skierować się do wioski, w
której schronienie znalazło wielu kryminalistów – Kirigakure. Jak się okazało,
Ukryta Mgła jest ojczyzną Suigetsu, toteż Sasuke zdał się na niego jako
przewodnika. Członkowie Hebi mieli zamiar kulturalnie wynająć sobie pokoje w
jakimś hotelu, dopóki nie znajdą sobie innego lokum, żeby nie powiedzieć
„przywłaszczą sobie czyjejś własności siłą”. Jednak kiedy dotarli do jednego z
małych hotelików na obrzeżach wioski, okazało się, że wewnątrz nikogo nie było.
Suigetsu zmartwiony losem starszego małżeństwa, do którego hotelik należał, a
które on znał jeszcze z dzieciństwa, wyruszył do miasta zasięgnąć języka.
Miejscowi powiedzieli mu, że owo małżeństwo od jakiegoś czasu było nękane przez
jakichś zbirów, którzy żądali od nich okupu. Starsi ludzie, utrzymujący się z
przyjmowania gości, nie mieli szans na uzbieranie sumy, której domagali się
bandyci, więc spakowali swoje rzeczy i uciekli, porzucając hotelik, będący
dorobkiem ich życia. Oczywiście rabusie nie mogli wiedzieć o tym, że starsi
państwo się wynieśli – wrócili więc po okup, lecz zastali tam kogoś zupełnie
innego niż się spodziewali, a tym kimś był Sasuke Uchiha. Nietrudno się
domyślić, co Sasuke robi z tymi, którzy wchodzą mu w drogę – tamci również
gwałtownie zakończyli swój marny żywot. Tak oto Hebi weszło w posiadanie
„wypasionej” kryjówki z numerkami na drzwiach, które mnie tak intrygowały. Nadal
jednak zastanawiało mnie, dlaczego w moim pokoju jest tak potwornie zimno,
podczas gdy w pokoju obok jest kominek – ta zagadka również została wyjaśniona.
Jako, że wcześniej wspomniane starsze małżeństwo nie należało do ludzi
bogatych, stopniowo inwestowali w swój hotel – zanim uciekli, zdążyli wyposażyć
w kominki zaledwie dwa z sześciu pokojów – apartamenty małżeńskie. A więc nie
tylko ja co noc odmrażałam sobie tyłek! Oczywiście jedyne pokoje, w których
panowała „ludzka” temperatura zajęli - a jakżeby inaczej! – wielce szanowni
panowie Uchiha! 3 noce. 3 długie noce spędziłam, odmrażając sobie tyłek w tym
cholernym pokoju! Dlaczego nie zostałam w cieplutkim pokoju Sasuke? Bo moja
zraniona duma mi na to nie pozwalała – nie będzie mnie nazywał irytującą, nie
dopóki chce, bym była medykiem w jego drużynie! Co to, to nie! Te 3 długie noce
okazały się jednak zbyt krótkie, by uleczyć moją zranioną dumę, za to miałam aż
nadto czasu, by przemarznąć do szpiku kości. Znów zbliżała się noc, a ja
leżałam szczelnie zakryta kołdrą, w myślach kładąc na jednej szali swą dumę, na
drugiej zaś swój przemarznięty tyłek. Tyłek przeważył szalę – no cóż, nie da
się ukryć, co jak co, ale tyłek zawsze miałam wielki… W przeciwieństwie do
piersi, niestety… Nie, nie pora na kompleksy. Uchiha – szykuj się, nadchodzę! Z
tą myślą odrzuciłam kołdrę – czego szybko pożałowałam – i ruszyłam przez
łazienkę w kierunku upragnionego ciepła, które – jakkolwiek absurdalnie by to
nie zabrzmiało – mogłam znaleźć tylko w sypialni Sasuke. Zatrzymałam się z ręką
na klamce i wzięłam głęboki oddech -
musiałam pamiętać, o tym, co postanowiłam, o roli jaką miałam grać. Wiedziałam,
że udawanie kogoś, kim nie jestem nie będzie łatwym zadaniem, jednak musiałam
się opanować, wziąć się w garść i zachować się tak, by Sasuke już nigdy nie
miał powodu by nazwać mnie irytującą…
Weszłam
do pokoju z hukiem otwierając drzwi, po czym głośno je za sobą zatrzasnęłam.
Sasuke leżał na łóżku z założonymi rękami, z głową wspartą o poduszkę,
wpatrując się w palący się w kominku ogień.
-
Dosyć tego! –
zaczęłam brawurowo – Jeśli mam być twoją medyczką, to zapewnij mi godziwe
warunki do życia! – wydarłam się, krzyżując ręce na piersiach.
Zero reakcji. Najwyraźniej postawa, jaką
przybrałam nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. No to kawa na ławę:
-
Śpię tutaj,
czy ci się to podoba, czy nie! Nie mam zamiaru sobie więcej tyłka odmrażać z
powodu twoich fochów!
Uniósł brew, czemu towarzyszyła jego uniwersalna
odpowiedź – „Hn”. To sobie porozmawialiśmy, nie ma co…
-
Niech ci
będzie – odezwał się w końcu pełnym zdaniem, po czym westchnął rozdrażniony – Ale
jeśli jeszcze raz będziesz mnie obściskiwać przez sen, wylatujesz! – warknął.
-
Huh? I tyle?
– zdziwiłam się szczerze – Tak po prostu się zgadzasz? – zapytałam, całkowicie
zapominając o swojej roli i sztucznej stanowczości. Nawet pokłócić się z nim po
ludzku nie dało.
Dopiero wtedy Uchiha zaszczycił mnie spojrzeniem,
a było to jedno ze spojrzeń z serii „Jeszcze-słowo-a-zginiesz-marnie”. Usiadłam
na łóżku, czując na sobie ciężar jego palącego wzroku. Przybrawszy minę
niewiniątka, szybko wsunęłam się pod kołdrę, by móc rozkoszować się ciepłem i
miękkością pościeli. Ułożyłam się na boku, twarzą do Sasuke i wbiłam wzrok w
jego nagi tors, unoszący się i opadający za każdym oddechem. Czy to ja jestem
tak słabą aktorką, czy to on ma w sobie coś, co sprawia, że nie potrafię przy
nim udawać? Ilekroć znajdowałam się w pobliżu Sasuke, moje prawdziwe ja zaciekle
walczyło o pierwszeństwo. Zdałam sobie sprawę, że nawet najlepszy plan na nic
się nie zda, jeśli nie będę w stanie go wykonać, a przy Sasuke nie było to
łatwe. Poczułam ukłucie strachu, kiedy pomyślałam, o tym, co by się stało, gdyby
moje plany legły w gruzach… Nie mogłam sobie pozwolić na to, by stracić tę
szansę, kolejna taka okazja mogła się nie nigdy nadarzyć. Nie mogłam pozwolić,
by Sasuke nie wrócił do wioski, nie kiedy byłam już tak blisko celu! W duchu
skarciłam samą siebie za swoją słabość. Kiedyś przyrzekłam sobie, że nie będę
więcej polegać na Naruto, nadszedł czas, by wziąć sprawy w swoje ręce, inaczej
stracę Sasuke na zawsze, a tego bym nie zniosła…
-
Sakura…
Sakura! – Sasuke szturchnął mnie w ramię, co oderwało mnie od rozmyślań.
-
Huh?
Przepraszam, zamyśliłam się…
-
Widzę –
odburknął – Wyłącz światło.
Dopiero teraz zauważyłam, że on już zdążył zgasić
lampkę nocną po swojej stronie łóżka. Wsparłam się na łokciach i odwróciłam
się, by wyłączyć swoją. W sypialni zapanowała ciemność, jedynym źródłem światła
pozostał ogień dogasający w kominku.
-
Sasuke-kun?
-
Mhmm...?
-
Myślę, że
jutro rano możemy spróbować wybudzić Itachiego… - oznajmiłam kładąc się z
powrotem.
Sasuke natychmiast zwrócił swój wzrok na mnie. W
jego oczach odbijało się blade światło
gasnącego ognia.
[Sasuke]
-
Wszystko w
porządku, Sasuke-kun? – zapytała tym swoim matczynym tonem Sakura.
Skinąłem głową w odpowiedzi, chociaż wcale nie
byłem na to gotowy. Siedziałem na swoim stałym stanowisku przy łóżku mojego
brata, ściskając jego dłoń. Sakura położyła mi rękę na ramieniu, podchodząc do
krawędzi jego łóżka.
-
Będzie
dobrze, Sasuke-kun… - zapewniła mnie.
Czyżbym aż tak źle radził sobie z ukrywaniem
uczuć? Zwykle nie miałem z tym najmniejszego problemu… Nie wiedziałem, co się
ze mną dzieje. Odgarnęła włosy z jego twarzy i położyła dłoń na jego czole.
Pojawiła się zielona lecznicza chakra. Bacznie wpatrywałem się w twarz
Itachiego. Nic, przez kilka minut, które wydawały mi się wiecznością, nie stało
się absolutnie nic. Przeniosłem wzrok na Sakurę, która wydawała się być pewna
tego, co robi. Skupienie malowało się na jej twarzy. Nagle poczułem, że palce
Itachiego lekko drgnęły w uścisku mojej dłoni. Jego powieki zadrżały. Sakura
również to zauważyła, jej lecznicza chakra się ulotniła.
-
Dlaczego
przestałaś? – zdziwiłem się, na co ona spokojnie i rzeczowo odpowiedziała:
-
Za chwilę sam
powinien się obudzić.
Wiedziała, co mówi. Chwilę później Itachi z trudem
otworzył oczy, a jego palce mocniej zacisnęły się wokół moich.
-
Sa… Sasuke… -
jego ochrypły głos drżał jak liście na wietrze – To ty…? Czy… czy ja… żyję?
Gdzie jestem? Co się stało?
-
Jesteśmy w
mojej kryjówce… A to jest Sakura, medic-ninja z Konohy, kiedyś byliśmy razem w
drużynie... To ona cię uratowała...
-
Zaraz
wrócę, przygotuję napar z ziół - powiedziała Sakura i wymknęła się z pokoju,
zostawiając nas samych. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, Itachi zapytał
mnie:
-
Dlaczego
nie pozwoliłeś mi umrzeć? - w ustach mojego brata to pytanie zabrzmiało niemal
jak zarzut.
-
Skoro
naprawdę chciałeś umrzeć, trzeba było nie pokazywać mi prawdy...
-
Chciałem,
byś wiedział, jak było naprawdę... Nie sądziłem, że będziesz jeszcze w stanie
mnie odratować... - Itachi mówił z trudem, zamknął oczy, wyraźnie raziło go
światło.
-
Po
tym, co mi pokazałeś, nie potrafiłbym cię tam zostawić, nie jestem aż takim
potworem, za jakiego mnie uważają... – wyznałem, na co Itachi westchnął ciężko.
-
Co
teraz zamierzasz? Masz zamiar wrócić do Konohy?
-
Jak
mógłbym wrócić tam, gdzie kazano ci wymordować nasz klan!?
-
Nic
nie rozumiesz, braciszku...
-
Bardzo
dobrze rozumiem! Nie musieli kazać ci zamordować własnych rodziców, własny
klan, nie musieli niszczyć nam obu życia!
-
Sasuke...
Być może to zostało źle rozegrane, ale to nie znaczy, że musimy się mścić...
Danzou nie zasługuje na to, byś się nim przejmował, nie zajmuje już nawet
żadnej pozycji w wiosce...
-
Moja
noga nie postanie w Konohagakure dopóki on żyje - powiedziałem tonem nie
znoszącym sprzeciwu.
-
Już
jestem... - odezwała się cicho Sakura, stojąca w progu z kubkiem w ręku.
Nie
zauważyliśmy nawet, kiedy zdążyła wejść do pokoju. Bez wątpienia słyszała moje
ostatnie zdanie, jej mina mówiła wszystko. Przez chwilę zapanowało niezręczne
milczenie, które Haruno przerwała, wyciągając rękę z naczyniem w kierunku
mojego brata.
-
Proszę,
wypij to.
Itachi
wyciągnął rękę, bynajmniej nie w kierunku kubka, który Sakura chciała mu podać.
Lekko zdziwiony, nakierowałem jego dłoń na naczynie.
-
Arigatou,
Otouto - podziękował mi, zaciskając dłoń na szkle, po czym wypił gorzki napar z
ziół.
Sakura i ja
wymieniliśmy zdezorientowane spojrzenia. Czyżby mój brat nie widział?
-----------------------------------------
Tak, wiem, długo trzeba było czekać na ten rozdział... Muszę przyznać, że nieco zachłysnęłam się wolnością - matury dawno zdane, ja mam teraz wolne, czytam, rysuję, zaczynam chodzić na kurs prawa jazdy, słowem, jestem wolnym człowiekiem! :) Kolejny rozdział być może będzie już po najbliższym weekendzie, chociaż niczego nie obiecuję :P Jak zwykle komentarze mile widziane :)
Witam, witam :)
OdpowiedzUsuńJak miło zobaczyć nowy rozdział! Już obawiałam się, że trzeba będzie jeszcze dłużej czekać, a tego bym chyba nie wytrzymała. Dlatego mam nadzieję, że nie będziesz tak zwlekać z siódmym rozdziałem :P
Co do notki, to cieszę się, że Sakura wróciła do sypialni Uchihy, na to właśnie czekałam. Sasuke jest dla niej taki zimny... no ale taki jego urok xD Co do Itachiego to spodziewałam się, że jak odzyska przytomność to nie będzie w pełni sprawny. Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy, czy Sasuke będzie chciał zabić Danzou? Czy jednak jego brat mu przemówi do rozsądku? I jaka będzie reakcja Sakury?
Ahh pisz siódemkę szybciutko, fajnie by było gdyby pojawiła się po najbliższym weekendzie ;3
Zapraszam też do siebie: http://pierwsza-milosc-nigdy-nie-umiera.blogspot.com/
Pozdrawiam Anna
O również tegoroczna maturzystka, jak miło.
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania, czekam aż między głównymi bohaterami coś zaiskrzy bardziej. Niestety fan soft hentai i ecchi w wydaniu pisemnym jest dość upierdliwym czytelnikiem. Jest dobrze, widać, że masz pomysł na te opowiadanie.
Jak chcesz możemy czasami porozmawiać np na gg? O blogach, opowiadaniach czy też samym SasuSaku.
Mam nadzieję, że wyjdzie mi składny komentarz...
OdpowiedzUsuńW ogóle, znalazłam Cię dzięki DA, a że lubię wszystko, co dotyczy paringu SasuSaku, to chwycę się i za Twój blog :D
Pierwszy rozdział zapowiada się dobrze, z tego co zauważyłam, to miałaś tylko jeden niepotrzebny przecinek, poza tym wszystko jak najbardziej dobrze.
Karin... Od początku wiedziałam, że to Karin... Nie lubię jędzy D8
A o mocach Suigetsu zapomniałam i już myślałam, że to rozpłaszczony Sasek znalazł się pod stopami Haruno XD
W ogóle, jedyne do czego mogę się przyczepić to to (wybacz, mnie o to wszyscy cisnęli i teraz jestem na tym punkcie zboczona ._.), że nie opisujesz otoczenia, ale w sumie... Co tam, raz się żyje :D
Lecę do 2!
Ale wiesz co? Zwracam honor. W drugim rozdziale masz o wiele, wiele więcej opisów i od razu lepiej się czyta :D
O szijet! Zrzygać się Karin na twarz, bosze... Jak ja bym chciała to zobaczyć <3
Zauważyłam małą niespójność, albo po prostu jestem zmęczona i nie ogarniam XD
Sakura mówi, że wszędzie poznałaby "to pismo", po czym kilka zdań później twierdzi, że nie ma pojęcia, kto chce się z nią spoktkać...
Trochę irytuje mnie to ciągłe ,,Sasuke-kun" XD Ale tylko trochę... No i uśmiechnęłam się czytając pytanie Sakury, czy śni... Ona jest za miękka! Powinna się stawiać, napluć mu w twarz! XD
Nie no... Tak też jest fajnie, romantycznie :D
No i trzeci rozdział, szybko idzie, to dobrze ^_^
Ciągle natomiast nie mogę sięprzyzwyczaić do takiej ckliwej Sakury... Wybacz, w opowiadaniach najczęściej spotykam ją jako pyskatą i twardą, rozumiesz.
W ogóle zastanawiam sie, czy Sasuke jest taki miły na swój sposób, by zatrzymać Sakurę, czy po prostu to jeden z jego wielu kaprysów, hmpf...
No i czekam aż Sakura pokaże pazury :D
Okeeej... Nie spodziewałam się, że będzie potrzebna do uleczenia Itachiego...
Ale...
Chwila...
Bosze, Itachi żyje <3 Matko Bosko <3
Widzę widoczną poprawę, a to chyba dlatego, że Ewcia-chan Cię nieźle ciśnie, z tego co zauważyłam, ale to dobrze, bo przecież wszyscy chcemy, abyś była coraz lepsza :D
Idziemy do 5, w której ponoć Sakura ma się stać "ostrzejsza", miejmy nadzieję ;>
A więc... Piąty rozdział pobił wszystko, serio! Jak na razie najlepszy. Sakura powoli się zmienia, ale nie podoba mi się to, że "gra", jak to ujęła. Wolałabym, że zmieniała charakter dojrzewając, a nie bawiąc się w aktorkę.
Sasuke też stał się bardziej wyrazisty, niż wcześniej.
Robisz szybkie postępy :)
No i 6 pobiła 5 :3
Ciągle nie podoba mi się te "rozdwojenie jaźni" u Sakury, która chce zdobyć Sasuke na... nie-siebie, że tak to nazwę .-.
Ale jestem pewna, że dobrze to rozegrasz :D
No i... Itachi i utrata wzroku... Podejrzewałam, że nie będzie kolorowo :D
Wiesz, podoba mi się to, że nie ma tutaj jednego wąatku. Jest osobista misja Sakury i jest leczenie brata, jednak co będzie, gdy Itachi wyzdrowieje? Sakura nie będzie już potrzebna, a do wioski jej też pewnie nie wypuszczą ._.
Tak czy inaczej - trzymam kciuki za Twoje opowiadanie, czekam z niecierpliwością na rozdział 7, o którym możesz mnie powiadomić ;)
wakai-no-tsuyo.blogspot.com
Jeśli będziesz chciała i miała czas, to fajnie byłoby usłyszeć opinię o moich wypocinach :)
Pozdrawiam,
Rina :D