[Sakura]
Opuściwszy pokój Itachiego, wstąpiłam jeszcze do salonu,
gdzie znalazłam Juugo, którego poprosiłam o przeniesienie jednego fotela do
sypialni starszego Uchihy. Dopiero potem skierowałam się do sypialni, którą od
kilku dni, a właściwie nocy, dzieliłam z Sasuke. Weszłam do środka, a Sasuke
przechadzał się w tę i z powrotem od okna do drzwi. Gdy tylko mnie zauważył,
podszedł do mnie, wyraźnie przejęty zaistniałą sytuacją. Patrzył na mnie z
trwogą, jakby ode mnie zależało jego życie. Niestety, nie miałam dla niego
dobrych wieści.
-
Przykro mi,
Sasuke-kun… To nie jest tymczasowa utrata wzroku, twój brat nie widzi już od
kilku lat… - oznajmiłam, nie wiedząc, jakiej reakcji ze strony Uchihy mam się
spodziewać.
Sasuke najpierw odwrócił
się do mnie plecami, zrobił kilka kroków, po czym opadł ciężko na łoże. Siedząc
na brzegu materaca, wyglądał jak przestraszone dziecko, które nabroiło i boi
się powrotu rodziców. Życie jakby z niego uszło. Kilkakrotnie nerwowo
przeczesał włosy palcami, po czym ukrył twarz w dłoniach. Nie byłam pewna, czy
powinnam go zacząć pocieszać, czy też od razu zejść mu z oczu, nim dopadnie go
atak bezsilnej furii.
-
Myślałem, że
dawał mi fory podczas walki… - odezwał się w końcu. Jego głos nie był pewny
siebie, ani szorstki jak zwykle. Ten niski głos, zazwyczaj pełen poczucia wyższości,
tym razem był przepełniony goryczą i żalem – Myślałem, że chciał się zabawić
moim kosztem… A on… On nie widział…
Zbliżyłam się do niego.
Stojąc nad nim, przytuliłam jego głowę do piersi. On nawet nie zaprotestował,
jedynie opuścił ręce, pozwalając mi się objąć.
-
Powinienem
był się tego domyślić… Gdyby był w pełni sił, nigdy bym go nie pokonał –
kontynuował swój monolog, mamrocząc z twarzą nadal wtuloną w moje nie najobfitsze
piersi.
Nie byłam w stanie
stwierdzić, czy mówił bardziej do mnie, czy do samego siebie. Podejrzewam
jednak, że w tamtej chwili nie miało to dla niego większego znaczenia.
-
Jeszcze nie
wszystko stracone, Sasuke-kun – odezwałam się, czule gładząc go po policzku,
jak matka, próbująca uspokoić swoje dziecko – Mogę spróbować wyleczyć jego
oczy, jeśli tego chcesz – zaoferowałam.
-
Możesz? –
zdziwił się, jakby wyrwany ze stanu nieświadomości.
-
W końcu
jestem twoją medyczką… - przypomniałam mu.
-
W jaki sposób
zamierzasz to zrobić? – zapytał, lekko się ode mnie odsuwając, by móc spojrzeć
mi w oczy.
-
Mogłabym
przeprowadzić operację, ale…
-
Ale co? –
dopytywał, marszcząc brwi.
Przypomniało mi się, co
Sasuke powiedział wcześniej, podczas rozmowy z bratem. Głośno przełknęłam
ślinę.
-
Ale… żeby to
zrobić, musielibyśmy wrócić do Konohy… - dokończyłam.
Wyraz twarzy Sasuke
zmienił się diametralnie – minę bezbronnego dziecka zastąpił morderczy wzrok
rozjuszonego Uchihy. Wstał gwałtownie, przez co już nie byłam wyższa od niego,
i odepchnął mnie od siebie.
-
Dobrze wiesz,
że nie wrócę do Konohy! Ani na operację, ani z żadnego innego powodu – warknął.
-
Dlaczego!?
-
Bo Danzou i
reszta starszyzny nadal tam jest, dlatego! Gdybyśmy się tylko zbliżyli do bram
wioski, ANBU z Korzenia od razu wtrącili by nas do lochów, i tyle by było z
twojej operacji! – mówił, cały aż trzęsąc się z nienawiści na samą myśl o
Danzou.
-
O czym ty
mówisz, Sasuke-kun? Tsunade-sama nigdy by na to nie pozwoliła! To ona, jako
Hokage, podejmuje decyzje.
-
Hokage, huh? – zapytał drwiąco – Kiedyś
Sandaime też nie chciał dopuścić do rzezi Uchihów, a jednak starszyzna przejęła
kontrolę i kazano Itachiemu wymordować własną rodzinę! Myślisz, że tym razem
starszyzna będzie siedzieć cicho!? Myślisz, że ta cała twoja Tsunade będzie
miała cokolwiek do powiedzenia!? – wydarł się na mnie.
-
Przestań!
Jesteś… Jesteś tchórzem i potworem, jeśli za wszelką cenę wolisz siedzieć
tutaj, niż pomóc własnemu bratu!
-
A ty jesteś
cholerną lekarką, Sakura, więc nie wmawiaj mi, że nie możesz przeprowadzić tej
operacji tutaj!
-
Masz rację,
jestem lekarzem. I właśnie dlatego, nie mogę ryzykować życia swojego pacjenta,
przeprowadzając operację w tak niesterylnych warunkach!
Zacisnął dłonie w pięści,
przez chwilę obawiałam się, że mnie uderzy, ale to nie nastąpiło. W jego oczach
pojawił się Sharingan, zapewne w gniewie tracił nad sobą panowanie. Wziął kilka
głębokich oddechów, bezskutecznie próbując się uspokoić.
-
Zaczynam
żałować, że ta banda osłów [Hebi] ,
ze wszystkich medyków w Konohagakure, trafiła akurat na ciebie! – wyznał,
próbując wyprowadzić mnie z równowagi, co zresztą prawie mu się udało.
-
Naprawdę nie
wiem, jak możesz być tak samolubny! Nie liczysz się z niczym i z nikim, oprócz
samego siebie…Proszę bardzo, rób tak dalej, aż stracisz wszystkich bliskich! –
najwyraźniej posunęłam się o krok za daleko, bo Wszechwiedzący Pan Uchiha
ruszył w moim kierunku i, kiedy byłam już niemal pewna, że oberwę, wyminął mnie
i wyszedł z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi z taką siłą, że cudem nie rozleciały
się w drobny mak.
Jak się okazuje, prawda w oczy kole – szczególnie Uchihów.
[Sasuke]
Nie byłem w stanie uwierzyć, że ta sama Sakura, która
jeszcze kilka lat temu palcem by nie kiwnęła wbrew mojej woli, teraz nie dość,
że mi się sprzeciwiała, to jeszcze miała czelność odezwać się do mnie w ten
sposób. Gdyby nie była mi potrzebna, już dawno skończyłaby ze skręconym
karkiem, ale ona nadal była najlepszą, i jedyną zresztą, medyczką, która była w
zasięgu ręki. Byłem więc skazany na znoszenie jej humorków. Skierowałem się do
sypialni mojego brata. Był mi winien wyjaśnienia, w końcu to o niego był ten
cały cyrk.
-
Sasuke? To
ty, braciszku? – zapytał, gdy tylko usłyszał, że przekroczyłem próg jego
pokoju.
-
Mhmm.
-
Dobrze, że
jesteś! Pomóż mi się dostać na fotel… Sakura poprosiła Juugo, żeby mi go tu
przyniósł, ale sam do niego nie dotrę…
-
Nie
powinieneś czasem leżeć i się nie ruszać, zamiast rozsiadać się w fotelu? –
zapytałem, zarzucając sobie jego ramię na szyję.
-
Twoja
przyjaciółka zabroniła mi jedynie dłuższych spacerów, a do fotela tylko kilka
kroków… - urwał, uwieszając się na mnie całym swoim ciężarem.
Jakimś cudem udało mi się
go w końcu usadowić przed kominkiem. Widok potężnego shinobi, jakim był mój
brat, w takim stanie, do którego z resztą sam go doprowadziłem, sprawił, że
zapomniałem o złości. Wciąż jednak pamiętałem, po co tam przyszedłem.
-
Jesteś mi
winien wyjaśnienia, nie sądzisz, nii-san? – zacząłem.
-
Co masz na
myśli? Przecież znasz już całą prawdę… - odparł, zwrócony twarzą w kierunku
trzaskającego w kominku ognia.
Krzesło, na którym
zwykłem czuwać przy jego łóżku, stało wtedy w kącie, widocznie Juugo musiał je
odsunąć. Postawiłem je więc obok fotela Itachiego, oparciem do przodu i
usiadłem na nim okrakiem - utrzymywanie kontaktu wzrokowego byłoby przecież w
tej sytuacji bezcelowe, toteż wbiłem wzrok w płomienie.
-
Czemu nie
powiedziałeś mi wcześniej? Tyle lat myślałem, że jesteś pieprzonym psychopatą!
Byłeś jedyną bliską mi osobą, a ja o mało cię nie zabiłem… - starałem się nie
unosić, a jednak ton mojego głosu nie zabrzmiał najprzyjemniej.
-
Byłeś za
mały, żeby zrozumieć… - odpowiedział, po czym wziął głęboki oddech – Później, z
kolei, bałem się, że będziesz chciał zemścić się na wiosce… - kontynuował - I
jak widać, moje obawy były słuszne – dodał, z gorzkim uśmiechem na twarzy.
-
Myślałeś, że
gdybyś zginął, to bym się nie mścił!? – wydarłem się na brata, nie potrafiąc
zrozumieć logiki jego postępowania – Zrobiłbym dokładnie to samo, co zamierzam
zrobić teraz, rozniósł bym tę wioskę w pył!
-
Gdybym
zginął, otrzymałbyś Wieczny Mangekyou Sharingan – wyjaśnił spokojnie Itachi,
nie przejmując się wcale moimi krzykami.
Fakt, że mój brat
zachowywał w tej chwili stoicki spokój, doprowadzał mnie do szału. Miałem
szczerą ochotę dać mu w twarz, co nie byłoby zbyt mądre, zważywszy na to, że i
bez tego nie mógł się ruszać o własnych siłach.
-
W takim
razie, wiedz, że go dostałem, mimo, że twój niecny plan spalił na panewce! –
odwarknąłem.
Na jego twarzy zagościło
szczere zdumienie, najwyraźniej nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń.
-
Huh? Nie
rozumiem… Jak to możliwe? Musiałbyś wszczepić sobie moje oczy, a tego nie
zrobiłeś…
-
Sam nie wiem
– przyznałem, uspokoiwszy się nieco – Mój przypadek nijak ma się do tego, co
było napisane na monumencie w świątyni chramu Nakano…
-
Może monument
został sfałszowany już dawno temu? – zasugerował Itachi – Powinieneś to
sprawdzić, Sasuke – oznajmił po chwili.
Kolejny raz tego dnia
byłem namawiany do odwiedzenia Konohy… Zacząłem się zastanawiać, czy aby Sakura
i Itachi nie zgadali się co do tego. Sama wzmianka o tej wiosce mnie
zdenerwowała.
-
Powiedziałem
już, nie idę do Konohy – wycedziłem przez zęby, wstając z krzesła.
-
Sprowadzenie
tutaj Sakury właśnie stamtąd nie było dla ciebie problemem, prawda, Otouto? –
wytknął mi, a złośliwy uśmieszek błądził po jego twarzy.
-
To była
zupełnie inna sytuacja! Chodziło o twoje życie! – broniłem się.
-
Nie zachowuj
się jak dzieciak, Sasuke – i tym razem przypominał mi, że jest ode mnie starszy
i mądrzejszy, tak jak zwykł to robić, gdy mu się sprzeciwiałem w dzieciństwie.
-
Powiedziałem,
nie, i koniec rozmowy, Itachi! – zaparłem się jak osioł, na co on zaśmiał się
smutno.
-
Mój mały,
głupi braciszku… Masz szczęście, że jesteś równie silny, co uparty…
-
Silny, huh? –
tego już było dla mnie za wiele, mój brat wyraźnie sobie ze mną pogrywał –
Przestań sobie ze mnie żartować, Itachi! Obaj dobrze wiemy, że nigdy bym cię
nie pokonał, gdybyś nie był ślepy! – krzyczałem na niego, mimo, że siedział
jakiś metr ode mnie i słyszałby mnie doskonale, nawet, gdybym szeptał.
-
Mylisz się,
Sasuke. To, że nie widzę, nie zmienia faktu, że mój Mangekyou działa bez zarzutu,
a co za tym idzie, nadal mogę walczyć…
Nim zdążyłem ponownie
usiąść, zauważyłem, że drzwi do pokoju się otwarły i stanął w nich nie kto
inny, jak Sakura Haruno we własnej osobie. Przybrawszy groźny, karcący
pielęgniarski ton i podparłszy się w boki, nawrzeszczała na mnie:
-
Co to za
wrzaski!? Słychać cię w całym domu! Dosyć tego! Wyjazd stąd, Sasuke-kun, i to
już!
Zadziwiające jest to, że
nawet, kiedy jest na mnie wściekła, nie przestaje nazywać mnie „Sasuke-kun”.
Jej krzyk, wbrew jej oczekiwaniom, nie wywarł na mnie większego wrażenia.
Uniosłem brew.
-
Na co jeszcze
czekasz? Powiedziałam, spadaj! – zaczęła mnie wyganiać, widać było, że jako
pielęgniarka, czy tam lekarka, czuła się w swoim żywiole – Itachi potrzebuje
teraz spokoju, a ty tylko niepotrzebnie go denerwujesz.
Zawsze denerwowało mnie w
Sakurze jej niezdecydowanie i uległość, ale tym razem przeholowała w drugą
stronę. Żadna kobieta nie będzie odzywać się do Uchihy w taki sposób!
Podszedłem do niej tak blisko, że zrobiła krok do tyłu, i naparłem na nią całym
ciałem, przygważdżając ją do ściany. Jej władczość ustąpiła miejsca lękowi, nie
była już taka pewna siebie jak kilka sekund wcześniej. Jej oddech gwałtownie
przyspieszył.
-
To ja tu jestem
od wydawania rozkazów, nie ty, Sakura – powiedziałem stanowczo.
-
Sasuke! –
upomniał mnie brat, na co prychnąłem.
-
Hn.
Odsunąłem się od Sakury i
wyszedłem z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
[Sakura]
-
To było
nierozważne z twojej strony – usłyszałam głos Itachiego – Nie powinnaś się tak
do niego odzywać, Sakuro, wiesz, że ma wybuchowy charakter…
Miał rację, wiedziałam o
tym i to aż za dobrze – kiedyś nawet próbował mnie zabić, to wspomnienie nigdy
nie dało mi spokoju.
-
Wiem, ale nic
się nie stało… Tylko najadłam się strachu.
Itachi tylko westchnął w
odpowiedzi. Zapewne to, co się wokół niego działo i to, jak zareagował Sasuke,
bardzo go męczyło.
-
Sakura,
powiedz mi… Ty wiesz, prawda? – zmienił nagle temat.
-
Domyślałam
się, – wyznałam, dobrze wiedząc, o co pyta – ale teraz już mam pewność…
-
Mówiłaś o tym
Sasuke? – zmartwił się Uchiha.
-
Nie, jeszcze
nie…
-
Wobec tego,
mam do ciebie prośbę…
-
Tak?
-
Nie wspominaj
mu o tym – poprosił.
-
Ale… -
zawahałam się – on powinien wiedzieć, nie sądzisz?
-
Tak będzie
dla niego lepiej, zaufaj mi – zapewnił mnie.
-
Skoro tak mówisz…
Chociaż moim zdaniem, próbujesz go uszczęśliwić na siłę.
-
A co ty byś
zrobiła na moim miejscu? Widzisz, co się z nim dzieje, po tym, jak dowiedział
się, że nie widzę…
-
Nie wiem, ale
nie powinieneś go ranić, okłamując go po raz kolejny…
C.D.N.
---------------------------------------------
---------------------------------------------
No to dalej wałkujemy wątek ItaSasu, także dialog, dialog, i jeszcze raz dialog :D (Ale za to dłuższy rozdział :P) Biedny Sasek, nie dość, że ma do wszystkich wąty, to jeszcze wszyscy jakieś tajemnice przed nim mają - smuteczeg :(
Co do następnego rozdziału... Jeszcze nie bardzo mam konkretny pomysł, jak go ugryźć, ale to jeszcze pół biedy - gorzej z tym, że właśnie kończę teoretyczną część prawka i mam czasu tyle, co kot napłakał :( Także jakoś superszybko się ten rozdział ósmy nie pojawi, niestety. W dodatku, jak już się pojawiła moja ukochana pochmurna pogoda i schowało się to brzydkie słońce, co chciało na mnie świecić i mnie, nie daj boże, opalić (a kyż!), to się pochorowałam i smarkam :/ Mam nadzieję, że mimo mojej choroby, rozdział w miarę ma sens xD Dobra, koniec wykładu, teraz proszę komentować, drodzy państwo! =D I trzymajcie kciuki, żebym zdała maturę z polaka, żeby nie było "poprawin w sierpniu" po tym nieszczęsnym Weselu - w piątek 27.06 wyniki :o
Co do następnego rozdziału... Jeszcze nie bardzo mam konkretny pomysł, jak go ugryźć, ale to jeszcze pół biedy - gorzej z tym, że właśnie kończę teoretyczną część prawka i mam czasu tyle, co kot napłakał :( Także jakoś superszybko się ten rozdział ósmy nie pojawi, niestety. W dodatku, jak już się pojawiła moja ukochana pochmurna pogoda i schowało się to brzydkie słońce, co chciało na mnie świecić i mnie, nie daj boże, opalić (a kyż!), to się pochorowałam i smarkam :/ Mam nadzieję, że mimo mojej choroby, rozdział w miarę ma sens xD Dobra, koniec wykładu, teraz proszę komentować, drodzy państwo! =D I trzymajcie kciuki, żebym zdała maturę z polaka, żeby nie było "poprawin w sierpniu" po tym nieszczęsnym Weselu - w piątek 27.06 wyniki :o
Cóż...czekam na kolejny rozdział..ten był...hmmm... NIESAMOWITY <3
OdpowiedzUsuńczekam i pozdrawiam a przede wszystkim życzę Ci weny <3 ! Nie mogę się doczekać <3 i zapraszam cie do mnie na czas miłości do czytania i komentowania :3 !
http://ss-czas-milosci-polly-chan.blogspot.com
Świetny rozdział! Sakura wreszcie zaczęła się stawiać Sasuke. Tak trzymać! Ciekawe co Itachi jeszcze ukrywa. Ja nie lubię tajemnic no! ;(
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że nowy rozdział za nie długo, bo już nie mogę się doczekać!
Pozdrawiam Paulina
Czasami dialogi są dobre, ale podobno nie wolno z nimi przesadzić.
OdpowiedzUsuńSasuke wydaje mi się być jakiś strasznie wylewny ( słownie, emocjonalnie i co tylko). Ale to tylko takie moje dziwne, małe spostrzeżenie. No i w przyszłości liczę na coś konkretnego między Sasuke a Sakurą.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na shiny-lights.blogspot.com
A ja wiem, czemu Ci się wydaje wylewny - bo bardzo rzadko spotyka się narrację od strony Saska, zwykle nie jest pokazana każda jego myśl, tylko jego nieliczne wypowiedzi. Zazwyczaj widzimy go 'z zewnątrz'. Chcąc pokazać sytuację z jego punktu widzenia, muszę się liczyć z tym, że może się wydać 'wylewny', coś za coś, taką sobie wybrałam nietypową narrację :/ Ale w końcu nawet jeśli ktoś jest małomówny, to przecież myśli tak samo dużo jak ktoś gadatliwy, prawda? :)
UsuńRozdział jak zwykle cudny! Dużo w nim było dialogu, ale mi to specjalnie nie przeszkadzało, a wręcz wiele wyjaśniło. Ciekawe co Itachi kryje przed Sasuke. Trochę mi go żal, że nikt nie chce go wciągać w tak poważne tematy. Teraz tylko czekać na jego furię gdy dowie się, że coś przed nim ukrywają. Ahhhh już doczekać się nie mogę następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Anna
No, przynajmniej jedna osoba żałuje Saska, a już traciłam wiarę w ludzkość =D
Usuń42 year-old Software Engineer I Allene Rowbrey, hailing from Longueuil enjoys watching movies like Galician Caress (Of Clay) and Flying disc. Took a trip to Ilulissat Icefjord and drives a VS Commodore. Wiecej wskazowek
OdpowiedzUsuń