niedziela, 26 lipca 2015

Rozdzial 12

[Sasuke]
-          Sasuke-kun…? Sasuke-kun, obudź się… - doszedł mnie głos Haruno.
Wcale nie miałem jeszcze ochoty wstawać, ale różowe kosmyki jej włosów właziły mi do oczu i nieprzyjemnie smyrały mnie po twarzy, kiedy się nade mną pochylała. Niechętnie otworzyłem więc jedno oko i pospiesznie odgarnąłem jej włosy za ucho zanim otworzyłem drugie.
-          No nareszcie – ucieszyła się i uśmiechnęła się do mnie – Już myślałam, że cię dzisiaj nie dobudzę…
Przerażają mnie ludzie, którzy potrafią się uśmiechać przed dziesiątą rano. I z czego ona się tak cieszyła?
-          Co jest? – burknąłem niezadowolony, że miała czelność zafundować mi tak wczesną pobudkę.
Głos miałem z rana tak zachrypnięty, że brzmiałem gorzej niż Itachi, a właściwie to prawie jak mumia przemawiająca z zaświatów. Na zewnątrz było jeszcze ciemnawo, choć nie byłem pewien, czy powinienem to przypisać ponurej aurze panującej w Ukrytej Mgle, czy też wczesnej porze.
-          Czy ty musisz być od razu taki naburmuszony od samego rana? – mruknęła Sakura, gładząc mnie po policzku – Juugo chciał ci powiedzieć coś ważnego…
No tak, Juugo. On akurat był rannym ptaszkiem, jeśli można takim eufemizmem nazwać świra, który kładzie się spać o zmierzchu, a wstaje przed trzecią nad ranem tylko po to, żeby posłuchać śpiewu ptaków. I nikt mi nie wmówi, że to jest normalne. Zresztą, czy oprócz mnie ktokolwiek w Tace jest normalny?

czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 11

[Sakura]

            Byłam właśnie w kuchni i robiłam sobie herbatę, kiedy Sasuke postanowił mi przerwać.
-          Sakura…? Potrafiłabyś zrobić dango? – pytanie, które padło tamtego ranka z ust młodszego Uchihy kompletnie zbiło mnie z tropu.
-          Huh? Przepraszam, co mówiłeś?
-          Pytałem, czy umiesz zrobić dango – powtórzył.
-          Ale, Sasuke-kun… One są tak jakby… słodkie – zasugerowałam delikatnie – A z tego, co pamiętam, ty nie lubisz słodyczy…?
-          Bo nie lubię… Za wyjątkiem dango – stwierdził wymijająco, unikając mojego wzroku – Więc?
-          No dobrze… Ile tego chcesz?
-          Dużo, jak najwięcej – słysząc taką odpowiedź, wspięłam się na palce, odgarnęłam mu włosy z twarzy i położyłam dłoń na jego czole – Co ty mi robisz?
-          Sprawdzam, czy przypadkiem nie masz gorączki… I o dziwo nie masz – stwierdziłam, marszcząc brwi – No dobrze, zrobię ci je – poddałam się, nie znajdując żadnych objawów choroby.