[Sakura]
Byłam właśnie w kuchni i robiłam sobie herbatę,
kiedy Sasuke postanowił mi przerwać.
-
Sakura…? Potrafiłabyś zrobić dango? – pytanie, które
padło tamtego ranka z ust młodszego Uchihy kompletnie zbiło mnie z tropu.
-
Huh? Przepraszam, co mówiłeś?
-
Pytałem, czy umiesz zrobić dango – powtórzył.
-
Ale, Sasuke-kun… One są tak jakby… słodkie –
zasugerowałam delikatnie – A z tego, co pamiętam, ty nie lubisz słodyczy…?
-
Bo nie lubię… Za wyjątkiem dango – stwierdził wymijająco,
unikając mojego wzroku – Więc?
-
No dobrze… Ile tego chcesz?
-
Dużo, jak najwięcej – słysząc taką odpowiedź, wspięłam
się na palce, odgarnęłam mu włosy z twarzy i położyłam dłoń na jego czole – Co
ty mi robisz?
-
Sprawdzam, czy przypadkiem nie masz gorączki… I o dziwo
nie masz – stwierdziłam, marszcząc brwi – No dobrze, zrobię ci je – poddałam
się, nie znajdując żadnych objawów choroby.
Usłyszawszy satysfakcjonującą go
odpowiedź, Sasuke wyszedł z kuchni zostawiając mnie sam na sam z Juugo, który
cały czas siedział przy stole, przysłuchując się naszej rozmowie.
-
Pomóc ci, Sakura-san? – zaproponował mi.
-
Pewnie, jeśli masz ochotę – odparłam, uśmiechając się –
Zagnieciesz ciasto? – zaoferowałam, wsypując składniki do miski.
-
Oczywiście.
Podałam mu miskę i sama zajęłam
się przygotowywaniem sosu. Odwróciłam się plecami do niego, mieszając sos w
garnku na kuchence. Nie odzywaliśmy się do siebie przez dobrych kilkanaście
minut, każde zajęte swoją robotą. Nagle usłyszałam metaliczny brzęk naczynia o
blat. Spojrzałam na niego przez ramię, by zobaczyć, co się stało.
-
Zabić… - szepnął.
-
Juugo? Co się dzieje? – zaniepokoiłam się.
-
Nieważne kogo… Zabić… ZABIĆ!!! – powtarzał jak mantrę.
Jego skóra stała się szara,
białko lewego oka sczerniało, dziwne czarne znaki przypominające tatuaże
pokryły jego ciało. Zachowywał się jakby wpadł w szał. Przejechał ręką po
stole, strącając wszystkie przedmioty na podłogę z hałasem.
-
Zabiję cię! ZABIJĘ!!! – groził, idąc w moją stronę.
Nie miałam pojęcia, co się z nim
dzieje, nie wiedziałam, czy powinnam uciekać, czy mu pomóc, czy może to miał
być jakiś chory żart z jego strony.
-
Juugo, błagam cię, przestań! To przestaje być śmieszne! –
prosiłam, cofając się, aż natrafiłam plecami na blat szafki.
Nie mogąc się już bardziej
cofnąć, podskoczyłam siadając na blacie. Zaczęłam krzyczeć ile sił w płucach i
wzywać pomocy.
-
Sakura-chan, co jest!? – zawołał Suigetsu, wbiegając do
kuchni – O cholera, Juugo!
Kiedy Houzuki zorientował się w
sytuacji, bez wahania rzucił się na swojego kolegę, skoczył mu na plecy i
zacisnął ramiona wokół jego szyi, bezskutecznie próbując go obezwładnić.
-
SASUKEEEE, SZYBKOOO! – wydarł się wodny ninja – JUUGO
ZNOWU OSZALAŁ!!!
Usłyszawszy jego wołanie, Uchiha
wtargnął do pomieszczenia w mgnieniu oka.
-
Pospiesz się, Szefie! Dłużej tak nie wytrzymam! – jęczał
Sui.
-
Juugo, spokój! – warknął Sasuke.
[Sasuke]
Pod
wpływem mojego genjutsu Juugo runął jak długi, lądując na podłodze między
porozrzucanymi sprzętami kuchennymi. Upadając, olbrzym przygniótł swoim ciałem
Suigetsu, który rozpłynął się w kałużę i w tej postaci wypełznął spod
nieprzytomnego kolegi. Powrócił do ludzkiej formy i zaczął zbierać rzeczy z
podłogi. Wtedy coś, co stało na kuchence wykipiało, wylewając się z garnka z
charakterystycznym syczeniem.
-
Kuso, mój sos! – zaklęła Sakura i wyłączyła palnik.
Dopiero wtedy ją zauważyłem –
siedziała na blacie z nogami przyciągniętymi do siebie, wydawało się, że gdyby
tylko mogła, wtopiłaby się w ścianę.
-
Nic ci nie jest, Sakura? – zapytałem, podchodząc do niej
z zamiarem ściągnięcia jej z blatu.
-
W porządku – mruknęła bez przekonania, obejmując mnie za
szyję, nogami oplatając mnie w pasie; najwyraźniej uznała to za kolejną okazję,
żeby się do mnie przykleić.
-
Nie zraniłaś go, prawda? – dopytywałem wciąż dygoczącą,
wczepioną we mnie dziewczynę.
-
Nie… Nie wiedziałam czy mam się bronić, czy on tak na
poważnie… Co to w ogóle było!?
-
Aktywowała się przeklęta pieczęć Orochimaru… Juugo
czasami zdarza się wpaść w taki szał – wyjaśnił Houzuki, próbując podnieść
nieprzytomnego rudowłosego z ziemi i posadzić go na krześle.
-
Więc to nie był pierwszy raz!? – oburzyła się Haruno.
-
Pewnie, że nie! – zaprzeczył Sui – Co gorsza, tylko
Sasuke, za pomocą Sharingana, potrafi go uspokoić.
Sakura rozluźniła uścisk na mojej
szyi i odchyliła się lekko, by spojrzeć mi w oczy. W końcu pozwoliła mi się
postawić na ziemi.
-
Sasuke-kun, czyś ty zwariował!? – zarzuciła mi – Jesteś
kompletnie nieodpowiedzialny!
-
O co ci chodzi?
-
Nawet słowem mi o tym nie wspomnieliście, a ty w dodatku
zostawiłeś mnie tutaj z nimi samą na kilka dni!
-
Przecież nic się nie stało, gdy mnie było… -
przypomniałem jej.
-
Ale mogło się stać! – zaczęła mnie okładać pięściami po
klacie – Przecież on mógł nas wszystkich pozabijać!
-
Uspokój się, Sakura! – warknąłem, chwytając ją za
nadgarstki – Faktycznie, nie pomyślałem o tym… - przyznałem jej rację, kiedy
przestała się szarpać.
-
Nie mogę mu jakoś pomóc, może to da się wyleczyć? –
zapytała z nadzieją w głosie, spoglądając na nieprzytomnego Juugo.
-
Nie sądzę, Sakura-chan – odezwał się Suigetsu – To chyba
jest zakodowane w jego DNA…
-
Ale nic mu nie będzie? – zmartwiła się.
-
Nie – zapewniłem ją – Zaniesiemy go do jego pokoju, za
parę godzin dojdzie do siebie.
-
Co się tu wyprawia? – usłyszałem zza pleców głos swojego
brata, który właśnie położył mi rękę na ramieniu – Słychać was w całej
kryjówce.
-
Nic takiego, Nii-san – odparłem, dotykając jego dłoni, by
dać mu znać, że to moje ramię, a nie na przykład Suigetsu – Później ci
wyjaśnię, chodź. Suigetsu, pomóż jej posprzątać ten bałagan, zaraz wrócę i
zataszczymy Juugo do jego pokoju. A ty, Sakura, zawołaj mnie jak skończysz.
[Tsunade]
Usłyszałam zza pleców ciche stukanie w szybę. Odwróciłam
się w fotelu i zobaczyłam małego niebieskiego ptaszka siedzącego na parapecie
za oknem. Zignorowałam go, zakładając, że pewnie nasra na ten parapet i sobie
poleci. Nic bardziej mylnego. Siedział tam dalej i dziobał w szkło tak długo,
aż w końcu nie wytrzymałam i otworzyłam to cholerne okno. Dopiero wtedy
zauważyłam, że ptak miał przywiązany do nóżki zwitek papieru. Odwiązałam
kartkę, a on odleciał. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy rozpoznałam
pismo Sakury. Usiadłam z powrotem przy biurku i przeczytałam:
Droga Tsunade-sama,
Wiem,
że ostatnio zachowałam się bezczelnie. Wybacz mi proszę, nie powinnam była się
tak do Ciebie odzywać.
Zdaję
sobie sprawę z tego, że pewnie bardzo się o mnie martwisz. Wiedz, że jestem
cała i zdrowa, i mam się bardzo dobrze. Nie szukaj mnie, proszę, nie wysyłaj za
mną ANBU. Przyłączyłam się do Sasuke. Nie obawiaj się, jestem z nim bezpieczna.
Sasuke-kun dba o mnie i możesz być pewna, że przy nim nie stanie mi się
krzywda.
Mam
nadzieję, że wkrótce oboje wrócimy do Konohagakure. Tymczasem przekaż, proszę,
moim rodzicom, że u mnie wszystko w porządku.
Raz
jeszcze przepraszam za swoje zachowanie.
Twoja
Sakura
P.S.
Sasuke-kun nie wie, że do Ciebie napisałam.
Serce waliło mi jak szalone. A
więc z Sakurą wszystko w porządku, żyje. Co za ulga! Czym prędzej zawołałam
Shizune.
-
Coś się stało, Tsunade-sama?
-
Owszem, czytaj – podałam jej liścik.
-
To od Sakury! – ucieszyła się, ledwie rzuciwszy okiem na
jego zawartość – Myślisz, że ona ma jakiś plan? – jej mina sposępniała, kiedy
przeczytała całość.
-
Jestem więcej niż pewna, że ma, Shizune. Pytanie tylko,
czy ten plan ma szanse wypalić… - dodałam, wstając.
-
Patrząc na to z drugiej strony… - zaczęła, po raz kolejny
przelatując wzrokiem kolejne linijki tekstu – To on mógł jej kazać napisać ten
list. Mógł go nawet sam napisać, podrabiając jej pismo za pomocą Sharingana,
chociaż wtedy jego treść mogłaby brzmieć nienaturalnie.
-
Myślisz, że ta ostatnia linijka to tylko tani trik? To
zdanie może równie dobrze potwierdzać jak i zaprzeczać prawdziwość tego listu…
Kuso! Ten ptak, który przyniósł wiadomość też nie wyglądał mi na posłańca,
nawet nie czekał na odpowiedź, ani nie miał przyczepionego pojemnika na
wiadomość…
-
To może świadczyć o tym, że wysłała to w tajemnicy przed
Sasuke. O ile Sasuke sam tego nie zaplanował w ten sposób – moja asystentka
wywnioskowała nie więcej niż ja sama – Co masz zamiar zrobić, Tsunade-sama?
-
Zanieś ten list Shikamaru, niech sprawdzi, czy nie ma w
nim jakiejś zakodowanej wiadomości – poprosiłam ją.
-
Hai!
-
Shizune, zaczekaj – zatrzymałam jednak swoją podwładną.
-
Tak, Hokage-sama?
-
I… Odwołaj wszystkie składy ANBU, które jej poszukują –
wykrztusiłam w końcu, choć sama wciąż się wahałam.
-
A-ale…! Jesteś tego pewna? – zdziwiła się Shizune.
-
Którekolwiek z nich napisało ten list, jasno wynika z
jego treści, że Uchiha nie ma wobec niej złych zamiarów. Poza tym… Naruto już
ich szuka.
[Kakashi]
-
Niestety, Naruto. Nie ma go w Sunie, wiedziałbym, gdyby
przekroczył granice mojej wioski. Czyżbyś znowu próbował sprowadzić go do
Konohy? – zapytał Gaara.
-
Nie do końca. Potrzebuję jego pomocy, bo widzisz…
Sakura-chan zaginęła, podobno ktoś ją porwał – wyjaśnił Uzumaki.
-
Rozumiem, więc chcesz pokonać kryminalistów z pomocą
innego kryminalisty? Zawsze to jakiś plan…
-
Skoro mówisz, że go tu nie ma to i tak musimy szukać
dalej…
-
Nie było go w Ame? – zdziwił się młody Kazekage.
-
A dlaczego miałby być akurat tam? – wtrąciłem się do
rozmowy pomiędzy moim uczniem, a Gaarą.
-
Pewnie nie słyszeliście o morderstwie w Ame?
-
Słyszałeś o tym, Kakashi-sensei?
-
Nic mi o tym nie wiadomo – odparłem.
-
Niedługo po Szczycie Rady Kraju Ognia członek starszyzny
waszej wioski został zamordowany właśnie w Amegakure. Krążą plotki, że to
sprawka Sasuke. Myślę, że warto to sprawdzić.
-
To może być dobry trop, dattebayo. Kakashi-sensei, kim
był ten ktoś kogo zamordowano?
-
O ile się orientuję, to Danzou wybrał się na ten Szczyt –
powiedziałem.
-
Danzou? To znaczy się kto, dattebayo? Nie kojarzę gościa…
- przyznał Naruto, charakterystycznie drapiąc się po głowie.
-
To ten, dla którego pracował Sai zanim dołączył do naszej
drużyny – przypomniałem Uzumakiemu.
-
Ah, to ten dziadek! Ej, ale po co Sasuke miałby go
zabijać, dattebayo?
-
Naruto… Być może na razie nie rozumiesz dlaczego, ale
uwierz mi, że Sasuke miał ku temu poważne powody… - stwierdziłem – To by też
znaczyło, że plotki się potwierdziły i Sasuke zabił swojego brata.
Jeśli Sasuke zamordował Danzou,
musiał poznać prawdę o swoim klanie. Ta prawda nie ukoi jego żądzy zemsty,
Itachi nie bez powodu nie chciał, żeby jego brat się o tym kiedykolwiek
dowiedział. Zapewne Shimura był pierwszą z wielu ofiar na jego liście, a
obawiam się, że Sasuke nie poprzestanie na jednym zabójstwie. Znając jego
determinację, wkrótce znajdzie pozostałą dwójkę ze starszyzny, pozostaje tylko
mieć nadzieję, że w razie ataku nikt poza nimi nie ucierpi. Bo gdyby wpadł na
pomysł zaatakowania Konohy… to Naruto z pewnością nie byłby jeszcze w stanie go
pokonać.
[Sasuke]
-
Co to takiego, Braciszku? Czy mi się wydaje, czy… czuję
dango?
-
To tak dla odmiany po tych glutach, którymi faszerowała
cię Sakura – stwierdziłem, siadając po turecku obok mojego brata na jego łóżku.
-
Rozpieszczasz mnie, Sasuke, a to ja powinienem
rozpieszczać ciebie… - zauważył Itachi, kładąc mi głowę na ramieniu.
-
Nii-san, chyba obaj jesteśmy już trochę za starzy na
rozpieszczanie, nie sądzisz? – zapytałem, biorąc z talerza patyczek z trzema kolorowymi
kulkami i zanurzyłem je w słodkim sosie.
-
Możesz być dorosły, Sasuke, ale dla mnie zawsze będziesz
moim małym Otouto – zapewnił mnie, po czym zjadł dango, które mu podałem.
-
To pewnie dlatego, że zapamiętałeś mnie jako dziecko…
-
Uhm… To prawda, chciałbym móc cię zobaczyć, ciekaw jestem
jak teraz wyglądasz – przyznał i otworzył usta, czekając na kolejną słodką
kuleczkę – Założę się, że mój mały Otouto wyrósł na przystojniaka, pewnie
dziewczyny za tobą latają, co? – droczył się ze mną, ciągle jeszcze przeżuwając
jedzenie.
-
Nie gadaj jak jesz – burknąłem, pakując mu do buzi następną
porcję jego ulubionych słodyczy, żeby się przymknął.
-
Kawaii! – obaj usłyszeliśmy piskliwy głos zza, jak się
właśnie okazało, lekko uchylonych drzwi.
Itachi wyglądał idiotycznie siedząc
z otwartymi ustami w oczekiwaniu na czwartą już kulkę, której nie dostał, bo
moja ręka zastygła w powietrzu.
-
S-Sakura!? – zdziwiłem się, a Itachi aż się wyprostował.
-
Wybaczcie, chłopcy, ja tylko… szłam, żeby jak co dzień
zająć się leczeniem oczu Itachiego, no i kiedy was zauważyłam to po prostu nie
mogłam się powstrzymać… - przyznała, wchodząc nieśmiało do środka – Wiesz,
Sasuke-kun, gdybyś mi powiedział, że te dango miały być dla Itachiego, to i tak
bym je zrobiła…
-
Ooh… Mój kochany Braciszek usilnie stara się ukryć to, że
potrafi być miły, ne, Otouto? – drażnił mnie mój brat, zarzucając mi ramię na
szyję i pocałował mnie w policzek, żeby jeszcze bardziej mnie pogrążyć.
-
Spadaj, Itachi! – warknąłem, szarpiąc go za związane w
kucyk włosy i wytarłem policzek rękawem.
-
Auć! – jęknął - Czyżbyś się wstydził własnego brata, huh?
Ktoś tu się chyba zarumienił… – dodał, czochrając mnie po włosach.
-
Wcale się nie rumienię! Zresztą, skąd możesz to wiedzieć,
skoro nie widzisz? – wytknąłem mu, mając ochotę zapaść się pod ziemię ze
wstydu.
-
Nie muszę widzieć, żeby się tego domyślić, poza tym…
Jestem pewien, że teraz Sakura uważa cię za jeszcze bardziej ‘kawaii’.
-
Hn. Urusai*, Itachi!
-
Mój głupiutki Otouto, już nic nie mówię – obiecał,
pukając mnie w czoło.
-
Naprawdę jesteście słodcy razem – Sakura potwierdziła
moje najgorsze obawy, przypatrując się nam maślanymi oczyma.
-
Sakura, jeśli ktokolwiek kiedykolwiek dowie się o tym, co
tu widziałaś… - zacząłem, obdarzając ją jednym ze swoich najgroźniejszych
spojrzeń.
Na jej twarzy pojawił się
złowrogi chytry uśmieszek, który nie mógł wróżyć nic dobrego.
*うるさい [urusai] –
dosłownie ‘głośny’, często używane też jako ‘zamknij się!’ .
No, nareszcie się skończyła sesja, teoretycznie mam już spokój i aż 3 miesiące na spokojne pisanie :3 Jakoś tak mnie naszło na takie sweetaśne wstawki, no cóż xD Mam nadzieję, że nie będziecie rzygać tęczą po tym rozdziale :D
P.S. Swoją drogą dzisiejszy [ostatni] rozdział Gaidena mnie po prostu rozwalił, moje serce fanki SasuSaku o mało nie wyskoczyło <3
bardzo fajny rozdział końcówka najlepsza ;]
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać następnego rozdziału
życzę weny
Bardzo spodobał mi się ten blog i wciągnął mnie. Z przyjemnością czyta się rozdziały - które są niestety krótkie, jak dla mnie i teraz, gdy muszę czekać na kolejny, czuję niesamowity niedosyt.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i życzę mnóstwa weny.
Pozdrawiam! :3
Kaaaawwwwaaaaaiii! Faktycznie tu cukierkowo, ale nie przeszkadza mi to jeśli dotyczy to relacji Itachi x Sasuke ;3
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, czekam z niecierpliwością co będzie dalej. Może jak masz teraz tak dużo czasu, to i notka będzie dłuższa ^^
Moje serce zareagowało tak samo. W ogóle podobał mi się Gaiden, bo skupiał się na rodzince Uchiha :D Choć te cebulaki były żałosne -.-'
Weny życzę i pozdrawiam