[Tsunade]
-
…a tak w
ogóle, Baa-chan, to słyszałaś o jakimś Zandou? Podobno Sasuke go zabił w Ame, a
przynajmniej tak mówił Gaara… - wspomniał Uzumaki, coraz bardziej odbiegając od
tematu.
-
‘Danzou’,
Naruto, miałeś na myśli Danzou – poprawił go Hatake.
-
Tak,
słyszałam i nie powiem, żebym go jakoś specjalnie żałowała, płakać po nim nie
będę – jeszcze trochę i zacznę lubić tego
chłopaka, pomyślałam, mając na myśli młodego Uchihę – Ale do rzeczy,
Naruto! – warknęłam zniecierpliwiona, stukając palcami po poręczach mojego
fotela.
Stojąca obok mnie Shizune
aż podskoczyła, a TonTon, wystraszona moim nagłym ostrym tonem, przydzwoniła
ryjkiem w ścianę, czemu towarzyszyło krótkie i gwałtowne „hłiiii!”.
-
Ekhem –
odchrząknął Kakashi, przejmując dalsze snucie opowieści – Tak więc w końcu
znaleźliśmy Sasuke w Kirigakure.
-
Ah, tak? No i
zgodził się pomóc, czy olał was tak, jak przewidywałam? – nie, żebym chciała
być złośliwa, ale to był wprost idealny moment na „a nie mówiłam?”.
-
I właśnie tu
sprawy się komplikują… Musieliśmy nieco zmienić plan działania, bo okazało się,
że Sasuke nie był sam – ciągnął dalej zamaskowany jounin.
-
Nie
zgadniesz, kto z nim był, dattebayo! – wtrącił Uzumaki, choć raz nie nazywając
mnie przy tym Babunią, co mi zresztą bardzo odpowiadało.
-
Czyżby
Sakura? – zawiodłam oczekiwania chłopca i trafiłam w dziesiątkę.
-
Eeee!? Ale,
że skąd ty to wiedziałaś, Baa-chan? – blondas nie krył zdziwienia.
-
A stąd –
odparłam, sięgając do szuflady, by wyjąć list od Sakury, którego Naruto nie miał
szans przeczytać zanim wyruszył na poszukiwanie Uchihy – Przyszedł jakiś czas
po tym, jak opuściliście wioskę – dodałam, podając mu go.
-
Czyli
faktycznie sama zgodziła się do niego dołączyć – zauważył siwowłosy.
-
Nie porwał
jej? – dopytywałam się – Więc tamtych dwoje shinobi, którzy ją wtedy
zaatakowali, nie miało z tym nic wspólnego…
-
Wierząc w ich
wersję wydarzeń, to była inicjatywa Sakury, co zresztą nie dziwi, wiedząc, co
czuje do Sasuke… - oznajmił Kopiujący Ninja.
-
Oh, więc
nasza wyprawa była bezcelowa – Sai stwierdził bez emocji, za to ze sztucznym
uśmiechem przyklejonym do twarzy, kiedy cała już trójka przeleciała wzrokiem po
kartce, pobieżnie przeczytawszy krótki liścik – Brzydula mogłaby nam oszczędzić
fatygi, gdyby wysłała to odrobinę wcześniej…
-
No i czego się
szczerzysz, baka!? – ryknął niebieskooki, chwycił kolegę za koszulkę i zaczął
nim potrząsać.
-
Oi,
spokojnie, Naruto! – Hatake odseparował chłopaków od siebie – Mogłaby, ale skąd
Sakura mogła wiedzieć, kiedy Naruto wróci z treningu z Jiraiyą? – zapytał Sai’a.
-
I tak bym za
nią poszedł, dattebayo! – zadeklarował syn Czwartego.
-
Lepiej niech
mi któryś z was wyjaśni, dlaczego nie ma jej tu z nami! – zażądałam,
przypominając im o swojej obecności.
-
Ehh, no bo
widzisz, Baa-chan… - zaczął Uzumaki, drapiąc się po głowie – No bo ona wcale nie
chciała z nami iść – wykrztusił w końcu.
-
Słucham!? –
uniosłam się – Co ma znaczyć „nie chciała z nami iść”, do cholery!? – wydarłam
się, waląc pięścią w blat.
No i w pizdu, i następne
biurko do wymiany. Kuso, powinni robić solidniejsze te meble! Shizune odsunęła
się ode mnie zawczasu, trzymając już biedną TonTon na rękach.
-
Bo Sasuke
pozwolił jej dobrowolnie odejść, tylko że, no, tego… Ona tak jakoś nie bardzo
miała na to ochotę, dattebayo…
-
I nie
wykorzystaliście sytuacji!? – moje oburzenie nie miało granic – Jak mogliście
ją tam zostawić, no jak!? – opadłam z powrotem na krzesło, ukrywając twarz w
dłoniach.
-
To była
decyzja Naruto – wyznał przepraszającym tonem Kakashi, wsypując swojego ucznia.
-
Hęę!?
Kakashi-sensei, nie zwalaj na mnie, dattebayo! – obruszył się blondyn.
-
Kiedy to
akurat prawda – zdradził go Sai, nadal irytując nas wszystkich sztucznością
swojego wyrazu twarzy.
-
Naruto, ty
debilu, pozwoliłeś jej tam z nim zostać, zamiast przyprowadzić ją siłą, kiedy
Uchiha dał ci na to szansę? – kompletnie straciłam już do niego cierpliwość.
-
Obiecał mi,
że się nią zaopiekuje, dattebayo – wymamrotał na swoje usprawiedliwienie,
krzyżując ręce na piersi, na co ja uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
-
Kakashi, czy
ty przypadkiem nie byłeś tam razem z nimi właśnie po to, żeby zapobiec takiej
idiotycznej sytuacji? – przypomniałam mu, na co on głośno przełknął ślinę,
przeczuwając nadchodzące niebezpieczeństwo.
-
Czcigodna, Sasuke
potrzebuje medyka… Będzie jej strzegł jak oka w głowie! - próbował przekonać
mnie swoimi skleconymi naprędce argumentami – Sam to powiedział, a Sakura
potwierdza to w liście…
-
Nie wymyślaj
mi tu durnych wymówek na poczekaniu, Kakashi! Nie chcę was tu widzieć – wycedziłam,
westchnąwszy głośno, przez co Hatake nie miał szans dokończyć swojego wywodu –
Wynocha mi stąd, ale już!
-
Hai! –
zgodziła się potulnie cała trójka i ulotnili się z mojego gabinetu.
-
Shizune! –
zawołałam, kiedy szafka w moim zdezelowanym biurku okazała się świecić
pustkami.
-
T-tak,
Tsunade-sama? – moja podopieczna drgnęła, słysząc swoje imię.
-
Przynieś mi
sake, muszę się napić.
-
H-Hai! –
potaknęła i ruszyła w kierunku drzwi.
-
Stój! Albo
nie… Przynieś od razu trzy butelki
sake… I niech mi tu ktoś wstawi nowe biurko…
To nic, że była dopiero
dziewiąta rano, musiałam sobie golnąć i już. Słowo daję, jeszcze na starość
zostanę alkoholiczką przez te dzieciaki, naprawdę… Sakura… Trzymaj się tam!
[Sakura]
Spotkanie z naszym przyjacielem z drużyny siódmej
uświadomiło mi, jak bardzo brakuje mi Konohy. Tęskniłam za nimi wszystkimi… Za
Shizune, za Shishou, za Sensei’em, za rodzicami, za Naruto… a nawet trochę za tą
świnią Ino. Biedny Naruto, pomyślałam, Tsunade-sama pewnie się wściekła na
niego za to, że mnie nie przyprowadził z powrotem… Mimo to, nie mogłam
powiedzieć, że żałowałam tego, że zostałam z Sasuke. Przebywanie ze swoim
bratem sprawiło, że Sasuke nieświadomie dał mi się poznać od tej lepszej
strony. Któż by pomyślał, że dwójka jednych z najniebezpieczniejszych
shinobich, dwójka Uchihów, może być taka słodka razem? Coraz częściej łapałam
się na podpatrywaniu ich. Kiedy byli razem zachowywali się trochę jak dzieci,
drażnili się i żartowali ze sobą jak mali chłopcy i pomyślałam, że właśnie taki
musiał być Sasuke kiedy jeszcze był szczęśliwym dzieckiem sprzed masakry
swojego klanu. Nie potrafiłam przywyknąć do jego śmiechu, choć zakładam, że
gdyby wiedział, że go słyszę, powstrzymywałby się od niego; z przyzwyczajenia
starał się nie śmiać w obecności mnie, czy reszty drużyny. Zazdrościłam
Itachiemu tego, jaki ma wpływ na swojego braciszka, on zaś zazdrościł mi, że
mogłam widzieć Sasuke. Wciąż miałam przed oczami uśmiechniętą twarz młodszego z
Uchihów, ale jednocześnie pamiętałam, że to nie do mnie się tak uśmiechał. Z
kolei Itachi, który był powodem jego szczęścia, nie mógł się nacieszyć tym
widokiem – cóż za potworna niesprawiedliwość... Prawdę mówiąc, nie powinnam jednak
narzekać, w końcu, w przeciwieństwie do Naruto, mogłam się nacieszyć obecnością
Sasuke i, co ważniejsze, jego przyjaźnią. Prawdziwą przyjaźnią, której nie dane
nam było zaznać wcześniej. Wracając myślami do czasów, gdy byliśmy jeszcze geninami,
stwierdziłam, że nie można było nazwać naszej ówczesnej relacji przyjaźnią, nie
byliśmy dla siebie nikim więcej jak tylko kolegami z drużyny, on niewiele
wiedział o mnie, a ja jeszcze mniej o nim, praktycznie się nie znaliśmy. Tak
jak wszystkie inne dziewczyny, byłam w nim zakochana tylko dlatego, że był
przystojny i popularny. W zasadzie powinnam się raczej nazwać jego fanką, bo to
zauroczenie nigdy nie było jakimś głębszym uczuciem. Teraz, kiedy byłam w jego
drużynie, kiedy to on sam wybrał mnie na swoją towarzyszkę, sytuacja była zgoła
inna. Nie musiałam za nim latać tak jak kiedyś. nie wyznawałam mu też miłości
na każdym kroku – myślę, że wiedział, co do niego czuję, mimo że nie mówiłam o
tym głośno – mówiły za mnie moje gesty, moje zachowanie. Z biegiem czasu ufał
mi coraz bardziej, powoli zaczął się przede mną otwierać, dzielił się ze mną
swoimi wspomnieniami, swoimi przemyśleniami, obawami i wątpliwościami, mówił mi
o wielu mniej lub bardziej istotnych rzeczach, o których mówi się swoim
najbliższym. Czułam, że jesteśmy ze sobą bardzo blisko – bliżej, niż
kiedykolwiek wcześniej. Świadczył o tym chociażby fakt, że Sasuke coraz
częściej stroił sobie ze mnie żarty, albo raczej, mówiąc wprost, zwyczajnie robił
mi na złość. Odnosiłam wrażenie, że nic go tak nie rajcuje jak wkurzanie mnie. Pozwalał
mi usiąść mu na kolanach tylko po to, żeby po chwili móc zrzucić mnie na
podłogę, albo dawał mi się pocałować, a zaraz potem wycierał sobie policzek w
koszulkę, żeby mnie wpienić. Powinno mnie to raczej denerwować, ale… Droczył się ze mną prawie tak, jak z Itachim. Czasem lubiłam sama sobie w myślach
samolubnie przyznać, że jestem teraz drugą najważniejszą osobą w jego życiu –
zaraz po jego bracie, oczywiście. A więc wszystko było na dobrej drodze. Jeśli
był w wybitnie dobrym humorze to, przy odrobinie szczęścia, o ile nie zostałam
od razu odepchnięta, mogłam się nacieszyć nawet kilkusekundowym przytulaniem –
czegóż więcej było mi trzeba? Na swój własny specyficzny sposób okazywał wobec
mnie jakieś przejawy pozytywnego uczucia i tylko my dwoje o tym wiedzieliśmy, a
przynajmniej tak mi się zdawało.
Dzień po tym, jak Naruto przybył mi na ratunek był dla
mnie ciężki. Wszystkie emocje, które dotąd w sobie tłumiłam uderzyły we mnie ze
zdwojoną siłą. Nie płakałam już od dosyć dawna, bo przecież postanowiłam sobie,
że nie okażę słabości przed Uchihą, ale tamtego dnia nie potrafiłam się już
dłużej powstrzymywać. Nie chcąc, żeby ktokolwiek mnie znalazł, udałam się do
swojej poprzedniej sypialni, tej w której można było zamarznąć na kość. Odkąd
przeniosłam się do Sasuke, nikt tam nie zaglądał, bo i po co, skoro mnie tam
nie było. Stałam przy oknie i łkałam cicho, spoglądając przez zimną szybę na
ponury krajobraz Ukrytej Mgły, który swoją smutną szarością nastrajał głównie
do płaczu. Niestety niezbyt długo dane mi było się nacieszyć samotnością. Z
korytarza dobiegały czyjeś kroki, wyraźnie zmierzające w stronę tego pokoju.
Szczęk klamki oznajmił otwarcie drzwi i w pomieszczeniu znalazł się Sasuke.
-
Sakura? -
jego niespodziewane przybycie trochę mnie spłoszyło.
Pośpiesznie otarłam więc
łzy i odchrząknęłam, bezskutecznie usiłując zamaskować swój załamujący się
głos.
-
T-tak,
Sasuke-kun? – pomimo moich starań, od razu zauważył, że płakałam.
Opuchnięte i
zaczerwienione powieki zdradzały bowiem mój marny stan emocjonalny. Podszedł
bliżej i stanął za mną, jego ciepłe dłonie znalazły się na moich barkach.
-
Tęsknisz, huh?
– coraz częściej wydawało mi się, że czyta w moich myślach;
nie musiałam odpowiadać, widział
to w moich oczach, kiedy obróciłam głowę, by na niego spojrzeć znad własnego ramienia
– Mogłaś odejść, skoro jest ci tak ciężko.
-
Nie. –
odparłam stanowczo, odwracając się do niego przodem i nieco
gwałtownie zarzucając mu
ręce na szyję, co trochę go onieśmieliło – Nie mogłam. Wiem, jak bardzo jestem
ci tu potrzebna. Nie powinnam była się mazać, wybacz… jestem żałosna.
-
Wcale nie… -
stwierdził ku mojemu zdziwieniu – Od dłuższego czasu jesteś
tutaj z bandą chłopaków,
których nie znasz. Nie byłabyś sobą, gdybyś się w końcu nie rozbeczała –
płynnie przeszedł z powrotem do swojego normalnego szyderczo-wrednego tonu,
jednocześnie niepewnym ruchem kładąc ręce na moich plecach, tuż nad pośladkami,
co w jego mniemaniu najwyraźniej miało być, trochę zresztą nieudolną, próbą
przytulenia mnie na pocieszenie. Odebrałam to jako nieśmiałe zaproszenie do
przyjacielskiego uścisku, z którego zresztą od razu skorzystałam, zaplatając
ramiona ciaśniej wokół jego szyi i mocno przyciskając się do niego resztą ciała.
-
Wiesz, nawet
nie jest tak źle… Bardzo was wszystkich lubię, naprawdę…
Niektórych nawet bardziej
niż bardzo – dodałam znacząco, czerwieniąc się przy tym jak burak i mając
nadzieję, że w tym ciemnym pokoju uszło to uwadze Uchihy – Ale to nie zmienia
faktu, że tęsknię też za domem… - starałam się nie zwracać uwagi na to, że
Sasuke znieruchomiał, prawdopodobnie czując się cholernie niezręcznie w roli
mojego pocieszyciela; widać było jak na dłoni, że wbrew swojej przystojnej
aparycji i świetnym warunkom, kompletnie nie miał doświadczenia z dziewczynami.
[Sasuke]
Czułem, że byłem jej to winny. Od jednego przytulenia korona mi z głowy nie
spadnie, a wiedziałem, jak kojąco to na nią podziała. Postawiłem ją przed
trudnym wyborem i to kompletnie bez uprzedzenia. To była swego rodzaju próba
lojalności, wcale nie byłem taki pewien, czy nie odejdzie z tym Głąbem.
Zauważyłem, że Sakura wydoroślała, dojrzała. Z irytującej fanki i potencjalnej
kumpeli, będącej zaledwie dodatkiem do Naruto przeistoczyła się w młodą
kobietę, która stała się moją przyjaciółką. Odkąd byłem poza wioską nigdy za
nią nie tęskniłem, ani trochę nie brakowało mi tej roztrzepanej dziewczynki,
która biegała za mną i kleiła się do mnie razem z tą swoją blond koleżanką,
która nie odstępowała jej na krok. Ale ta dorosła Sakura to zupełnie inna bajka…
Przy bliższym poznaniu okazała się być całkiem przyzwoitym towarzystwem jak na
dziewczynę; mógłbym nawet pokusić się o stwierdzenie, że lubiłem spędzać z nią
czas. Odpowiadała mi jej nowa postawa. Wiedziałem, że nie wyzbyła się tych
swoich szczenięcych uczuć do mnie, nie dało się tego ukryć, choć usilnie do
tego dążyła; ale nie przeszkadzało mi to. Od czasu, gdy się do mnie przyłączyła
ani razu nie padło z jej ust wyznanie miłości. I mimo, że nadal zdarzało jej
się na mnie rzucić, tulić mnie, czy cmoknąć w policzek, i często mnie
irytowała, ceniłem sobie jej obecność. Imponowała mi swoimi osiągnięciami,
zdolnościami i tą nieposkromioną siłą jaką posiadała. Czułem, że gdyby podjęła
inną decyzję i wróciła do Konohy, kiedy dałem jej ku temu szansę, brakowałoby
mi jej tak samo jak reszcie Taki.
-
Tak w ogóle… to
Sui i Juugo zgłodnieli i cię szukali –
wyjaśniłem po chwili
milczenia, zmieniając temat na nieco weselszy.
-
No tak,
obiad. Kompletnie zapomniałam o tych dwóch głodomorach –
przypomniała sobie,
rozchmurzając się na dobre.
-
Lepiej zejdź
do kuchni zanim te żarłoki umrą tam z głodu – poradziłem jej.
Spoglądając w jej zielone
oczy, widziałem, że wyraźnie wróciła jej ochota do wygłupów. Po łzach na jej
twarzy nie było już śladu. Obskoczyła mnie w koło i stanęła na stojącym za mną
nieużywanym już łóżku, które sama kiedyś zajmowała. Jej ramiona znowu oplotły
moją szyję, ale tym razem uwiesiła mi się na plecach.
-
A może mnie
zaniesiesz? – zaproponowała figlarnie, przyciskając twarz do
mojego policzka, przez co
wpadł mi do głowy pewien niecny pomysł i postanowiłem wykorzystać to, że jestem
od niej o wiele wyższy.
-
Hn.
Chciałabyś! – mruknąłem i, przytrzymując ją za przedramiona, żeby nie
zrobiła sobie krzywdy,
odszedłem od krawędzi łóżka, przez co zdezorientowana Sakura niespodziewanie
zawisła w powietrzu, kurczowo się mnie trzymając. Zaczęła nerwowo wierzgać
nogami na wszystkie strony.
-
Aaaaaa,
Sasuke-kun, postaw mnie na ziemi! – zażądała piskliwym, acz władczym
tonem, wciąż rozdając
niekontrolowane kopnięcia na lewo i prawo – Natychmiast!
-
Ani mi się
śni – drażniłem się z nią, żałując, że nie mogłem wtedy zobaczyć jej
spanikowanej miny, gdy w
rzeczywistości jej stopy dzieliło od podłogi nie więcej niż jakieś czterdzieści
centymetrów, o czym ona zdawała się całkowicie zapomnieć.
-
Sasuke-kun, odstaw
mnie, ale już! – domagała się, kiedy w końcu wpadła na
genialny pomysł, by
zaczepić się o mnie nogami w pasie, zamiast wymachiwać nimi bez celu.
-
Hn. Niech ci
będzie – dałem za wygraną, bo sytuacja przestała mnie bawić, kiedy
Haruno już tak nie
panikowała. Przykucnąłem, żeby mogła spokojnie zejść na ziemię.
-
To nie było
fair, Sasuke-kun! – fuknęła, oskarżycielsko dźgając mnie palcem
wskazującym w tors. Minę
miała naburmuszoną, co wróżyło nadchodzącego focha; przez moment znów wyglądała
jak ta irytująca mała dziewczynka. Czy ja mówiłem, że ona wydoroślała? Jak
widać, chyba jednak nie do końca…
-
To ty na mnie
wlazłaś. Sama się o to prosiłaś – zarzuciłem jej, na co ona podparła
się w boki, a zaraz potem
zaczęła mnie znów obściskiwać – A to co?
-
Karne
przytulanie – burknęła, choć ledwie dosłyszałem jej głos, kiedy mówiła
prosto w moją koszulkę.
No to się doigrałem.
****************************************
O jeżu, ale się strachu najadłam! Mało brakowało, a przez tego starego rzęcha byłabym straciła wszystkie swoje zapiski na bloga! :O Musiałam oddać laptop do naprawy i "trochę" to trwało, ale i tak się cieszę, bo myślałam, że już po nim i wszystkie dane poszły w pizdu... Także w końcu wrzucam obiecaną notkę... Strasznie Was przepraszam za tak długie oczekiwanie :'(
ごめんなさい! Niestety rok akademicki się zbliża także musicie się uzbroić w cierpliwość, bo notki będą znowu bardzo rzadko. No chyba, że dostanę taki plan jak zapowiadali, z jednym dodatkowym dniem wolnym w tygodniu, ale tego dowiem się w październiku.
Edit: Oczywiście, że nie dostałam planu z dodatkowym dniem wolnym, bo po co dotrzymywać słowa, to jest przecież uś -.-" A tak w ogóle, to jako że nie mam pomysłu na kolejną notkę, to w poszukiwaniu inspiracji, zedytowałam wszystkie poprzednie rozdziały, szczególnie tych kilka początkowych, które tak źle się czytało, bo były przeskoki na narrację trzecioosobową - teraz już tego nie ma :)
ごめんなさい! Niestety rok akademicki się zbliża także musicie się uzbroić w cierpliwość, bo notki będą znowu bardzo rzadko. No chyba, że dostanę taki plan jak zapowiadali, z jednym dodatkowym dniem wolnym w tygodniu, ale tego dowiem się w październiku.
Edit: Oczywiście, że nie dostałam planu z dodatkowym dniem wolnym, bo po co dotrzymywać słowa, to jest przecież uś -.-" A tak w ogóle, to jako że nie mam pomysłu na kolejną notkę, to w poszukiwaniu inspiracji, zedytowałam wszystkie poprzednie rozdziały, szczególnie tych kilka początkowych, które tak źle się czytało, bo były przeskoki na narrację trzecioosobową - teraz już tego nie ma :)
;] długo trzeba czekać nie powiem ale po prostu warto. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;]]] . Masz talent do pisania takich opowiadań. życzę ci dużo weny i żebyś miała ten dodatkowy dzień wolny na pewno się przyda ;]
OdpowiedzUsuńBardzo ale to bardzo spodobał mi się twój blog ;3 życzę ci wspaniałej weny na następne rozdziały które z chęcią przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńAaaaaaa ! Nie mogę uwierzyć ze przeczytałam juz całość ! Jestes bardzo twórczą osoba :) Zakochałam się w tym opowiadaniu :) Czyta sie je bardzo milo i płynnie. Czeka sie na rozwój akcji i to nie pozwala sie oderwać od lektury :) Z rozdziału na rozdział robisz coraz więcej postępów w pisaniu i bardzo widać zmiany które starasz sie wprowadzać na bloga :) Mam nadzieje ze nie opuściłaś tego bloga bo będę bardzo zawiedziona ! Na pewno niebawem sie znow tutaj pojawie :)
OdpowiedzUsuńPS. Jestesmy rówieśniczkami i to mile uczucie dowiedziec sie ze nie tylko jak uwielbiam Naruto i całą resztę:)
Ojej, nawet nie wiesz, jak mi miło przeczytać taki komentarz <3 Cieszę się bardzo, że widzisz postępy i je doceniasz :) Oczywiście, że nie opuściłam, nie martw się! Po prostu mam bardzo mało czasu w roku akademickim i dlatego notki są tak rzadko :'(
UsuńP.S. Właśnie mi przypomniałaś, że ja to już stara dupa jestem i muszę uaktualnić wiek, bo ostatnie swoje -naście miałam w zeszłym roku, nie ma tak dobrze, żeby się tak odmładzać na blogu :D
Znalazłam twój blog i odrazu pochłonęłam wszystkie rozdziały
OdpowiedzUsuńNaprawdę przyjemnie się czyta bo twój blog różni się od innych blogów o SasuSaku
Pozdrawiam, życzę weny w dalszym pisaniu
Rozdział świetny
OdpowiedzUsuńTylko szkoda że nie ma następnej notki. :'(
Mam nadzieję że nie zrezygnowałaś z pisania.
Dużo czasu i weny życzę!
Oczywiście, że nie zrezygnowałam z pisania, nie zrobiłabym Wam tego :)
UsuńAle niestety moje studia negatywnie mnie zaskakują tym, że pochłaniają coraz więcej czasu i energii, a miało być coraz łatwiej :'( Idź na studia mówili, będzie fajnie mówili :/
Kocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następny rozdział bo doczekać się nie mogę :)
wchodzę codziennie i sprawdzam kiedy będzie następna notka
pozdrawiam :)
Ojej! To takie słodkie :3 Jest mi naprawdę bardzo miło czytać takie komentarze jak Twój <3 I tym trudniej jest mi powiedzieć, że notka pewnie pojawi się dopiero w wakacje :( Teraz przez studia dosłownie nie mam czasu nawet jeść i spać, ale postaram się coś skrobnąć przez święta, aczkolwiek niczego nie obiecuję, bo mam sporo nauki i nie wiem, czy się wyrobię :/
UsuńTeż nie mogę się doczekać kontynuacji :D Zapowiada się na jeszcze sporo ciekawoj historii ^^
UsuńWczoraj znalazłam tego bloga i się w nim ZAKOCHAŁAM :)
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!!
Kiedy mogę się go spodziewać???
POZDRAWIAM
Cieszę się, że Ci się podoba :) Niestety nie jestem w stanie podać konkretnej daty kolejnego rozdziału, ale już się pisze, więc proszę o jeszcze trochę cierpliwości.
UsuńKiedy kolejny rozdział????
OdpowiedzUsuńwczoraj minął rok od poprzedniego
Kiedy next?!!!
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuń