czwartek, 10 września 2015

Rozdzial 13

[Tsunade]

-          …a tak w ogóle, Baa-chan, to słyszałaś o jakimś Zandou? Podobno Sasuke go zabił w Ame, a przynajmniej tak mówił Gaara… - wspomniał Uzumaki, coraz bardziej odbiegając od tematu.
-          ‘Danzou’, Naruto, miałeś na myśli Danzou – poprawił go Hatake.
-          Tak, słyszałam i nie powiem, żebym go jakoś specjalnie żałowała, płakać po nim nie będę – jeszcze trochę i zacznę lubić tego chłopaka, pomyślałam, mając na myśli młodego Uchihę – Ale do rzeczy, Naruto! – warknęłam zniecierpliwiona, stukając palcami po poręczach mojego fotela.
Stojąca obok mnie Shizune aż podskoczyła, a TonTon, wystraszona moim nagłym ostrym tonem, przydzwoniła ryjkiem w ścianę, czemu towarzyszyło krótkie i gwałtowne „hłiiii!”.

-          Ekhem – odchrząknął Kakashi, przejmując dalsze snucie opowieści – Tak więc w końcu znaleźliśmy Sasuke w Kirigakure.
-          Ah, tak? No i zgodził się pomóc, czy olał was tak, jak przewidywałam? – nie, żebym chciała być złośliwa, ale to był wprost idealny moment na „a nie mówiłam?”.
-          I właśnie tu sprawy się komplikują… Musieliśmy nieco zmienić plan działania, bo okazało się, że Sasuke nie był sam – ciągnął dalej zamaskowany jounin.
-          Nie zgadniesz, kto z nim był, dattebayo! – wtrącił Uzumaki, choć raz nie nazywając mnie przy tym Babunią, co mi zresztą bardzo odpowiadało.
-          Czyżby Sakura? – zawiodłam oczekiwania chłopca i trafiłam w dziesiątkę.
-          Eeee!? Ale, że skąd ty to wiedziałaś, Baa-chan? – blondas nie krył zdziwienia.
-          A stąd – odparłam, sięgając do szuflady, by wyjąć list od Sakury, którego Naruto nie miał szans przeczytać zanim wyruszył na poszukiwanie Uchihy – Przyszedł jakiś czas po tym, jak opuściliście wioskę – dodałam, podając mu go.
-          Czyli faktycznie sama zgodziła się do niego dołączyć – zauważył siwowłosy.
-          Nie porwał jej? – dopytywałam się – Więc tamtych dwoje shinobi, którzy ją wtedy zaatakowali, nie miało z tym nic wspólnego…
-          Wierząc w ich wersję wydarzeń, to była inicjatywa Sakury, co zresztą nie dziwi, wiedząc, co czuje do Sasuke… - oznajmił Kopiujący Ninja.
-          Oh, więc nasza wyprawa była bezcelowa – Sai stwierdził bez emocji, za to ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy, kiedy cała już trójka przeleciała wzrokiem po kartce, pobieżnie przeczytawszy krótki liścik – Brzydula mogłaby nam oszczędzić fatygi, gdyby wysłała to odrobinę wcześniej…
-          No i czego się szczerzysz, baka!? – ryknął niebieskooki, chwycił kolegę za koszulkę i zaczął nim potrząsać.
-          Oi, spokojnie, Naruto! – Hatake odseparował chłopaków od siebie – Mogłaby, ale skąd Sakura mogła wiedzieć, kiedy Naruto wróci z treningu z Jiraiyą? – zapytał Sai’a. 
-          I tak bym za nią poszedł, dattebayo! – zadeklarował syn Czwartego.
-          Lepiej niech mi któryś z was wyjaśni, dlaczego nie ma jej tu z nami! – zażądałam, przypominając im o swojej obecności.
-          Ehh, no bo widzisz, Baa-chan… - zaczął Uzumaki, drapiąc się po głowie – No bo ona wcale nie chciała z nami iść – wykrztusił w końcu.
-          Słucham!? – uniosłam się – Co ma znaczyć „nie chciała z nami iść”, do cholery!? – wydarłam się, waląc pięścią w blat.
No i w pizdu, i następne biurko do wymiany. Kuso, powinni robić solidniejsze te meble! Shizune odsunęła się ode mnie zawczasu, trzymając już biedną TonTon na rękach.
-          Bo Sasuke pozwolił jej dobrowolnie odejść, tylko że, no, tego… Ona tak jakoś nie bardzo miała na to ochotę, dattebayo…
-          I nie wykorzystaliście sytuacji!? – moje oburzenie nie miało granic – Jak mogliście ją tam zostawić, no jak!? – opadłam z powrotem na krzesło, ukrywając twarz w dłoniach.
-          To była decyzja Naruto – wyznał przepraszającym tonem Kakashi, wsypując swojego ucznia.
-          Hęę!? Kakashi-sensei, nie zwalaj na mnie, dattebayo! – obruszył się blondyn.
-          Kiedy to akurat prawda – zdradził go Sai, nadal irytując nas wszystkich sztucznością swojego wyrazu twarzy.
-          Naruto, ty debilu, pozwoliłeś jej tam z nim zostać, zamiast przyprowadzić ją siłą, kiedy Uchiha dał ci na to szansę? – kompletnie straciłam już do niego cierpliwość.
-          Obiecał mi, że się nią zaopiekuje, dattebayo – wymamrotał na swoje usprawiedliwienie, krzyżując ręce na piersi, na co ja uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
-          Kakashi, czy ty przypadkiem nie byłeś tam razem z nimi właśnie po to, żeby zapobiec takiej idiotycznej sytuacji? – przypomniałam mu, na co on głośno przełknął ślinę, przeczuwając nadchodzące niebezpieczeństwo.
-          Czcigodna, Sasuke potrzebuje medyka… Będzie jej strzegł jak oka w głowie! - próbował przekonać mnie swoimi skleconymi naprędce argumentami – Sam to powiedział, a Sakura potwierdza to w liście…
-          Nie wymyślaj mi tu durnych wymówek na poczekaniu, Kakashi! Nie chcę was tu widzieć – wycedziłam, westchnąwszy głośno, przez co Hatake nie miał szans dokończyć swojego wywodu – Wynocha mi stąd, ale już!
-          Hai! – zgodziła się potulnie cała trójka i ulotnili się z mojego gabinetu.
-          Shizune! – zawołałam, kiedy szafka w moim zdezelowanym biurku okazała się świecić pustkami.
-          T-tak, Tsunade-sama? – moja podopieczna drgnęła, słysząc swoje imię.
-          Przynieś mi sake, muszę się napić.
-          H-Hai! – potaknęła i ruszyła w kierunku drzwi.
-          Stój! Albo nie… Przynieś od razu trzy butelki sake… I niech mi tu ktoś wstawi nowe biurko…  
To nic, że była dopiero dziewiąta rano, musiałam sobie golnąć i już. Słowo daję, jeszcze na starość zostanę alkoholiczką przez te dzieciaki, naprawdę… Sakura… Trzymaj się tam!

[Sakura]

            Spotkanie z naszym przyjacielem z drużyny siódmej uświadomiło mi, jak bardzo brakuje mi Konohy. Tęskniłam za nimi wszystkimi… Za Shizune, za Shishou, za Sensei’em, za rodzicami, za Naruto… a nawet trochę za tą świnią Ino. Biedny Naruto, pomyślałam, Tsunade-sama pewnie się wściekła na niego za to, że mnie nie przyprowadził z powrotem… Mimo to, nie mogłam powiedzieć, że żałowałam tego, że zostałam z Sasuke. Przebywanie ze swoim bratem sprawiło, że Sasuke nieświadomie dał mi się poznać od tej lepszej strony. Któż by pomyślał, że dwójka jednych z najniebezpieczniejszych shinobich, dwójka Uchihów, może być taka słodka razem? Coraz częściej łapałam się na podpatrywaniu ich. Kiedy byli razem zachowywali się trochę jak dzieci, drażnili się i żartowali ze sobą jak mali chłopcy i pomyślałam, że właśnie taki musiał być Sasuke kiedy jeszcze był szczęśliwym dzieckiem sprzed masakry swojego klanu. Nie potrafiłam przywyknąć do jego śmiechu, choć zakładam, że gdyby wiedział, że go słyszę, powstrzymywałby się od niego; z przyzwyczajenia starał się nie śmiać w obecności mnie, czy reszty drużyny. Zazdrościłam Itachiemu tego, jaki ma wpływ na swojego braciszka, on zaś zazdrościł mi, że mogłam widzieć Sasuke. Wciąż miałam przed oczami uśmiechniętą twarz młodszego z Uchihów, ale jednocześnie pamiętałam, że to nie do mnie się tak uśmiechał. Z kolei Itachi, który był powodem jego szczęścia, nie mógł się nacieszyć tym widokiem – cóż za potworna niesprawiedliwość... Prawdę mówiąc, nie powinnam jednak narzekać, w końcu, w przeciwieństwie do Naruto, mogłam się nacieszyć obecnością Sasuke i, co ważniejsze, jego przyjaźnią. Prawdziwą przyjaźnią, której nie dane nam było zaznać wcześniej. Wracając myślami do czasów, gdy byliśmy jeszcze geninami, stwierdziłam, że nie można było nazwać naszej ówczesnej relacji przyjaźnią, nie byliśmy dla siebie nikim więcej jak tylko kolegami z drużyny, on niewiele wiedział o mnie, a ja jeszcze mniej o nim, praktycznie się nie znaliśmy. Tak jak wszystkie inne dziewczyny, byłam w nim zakochana tylko dlatego, że był przystojny i popularny. W zasadzie powinnam się raczej nazwać jego fanką, bo to zauroczenie nigdy nie było jakimś głębszym uczuciem. Teraz, kiedy byłam w jego drużynie, kiedy to on sam wybrał mnie na swoją towarzyszkę, sytuacja była zgoła inna. Nie musiałam za nim latać tak jak kiedyś. nie wyznawałam mu też miłości na każdym kroku – myślę, że wiedział, co do niego czuję, mimo że nie mówiłam o tym głośno – mówiły za mnie moje gesty, moje zachowanie. Z biegiem czasu ufał mi coraz bardziej, powoli zaczął się przede mną otwierać, dzielił się ze mną swoimi wspomnieniami, swoimi przemyśleniami, obawami i wątpliwościami, mówił mi o wielu mniej lub bardziej istotnych rzeczach, o których mówi się swoim najbliższym. Czułam, że jesteśmy ze sobą bardzo blisko – bliżej, niż kiedykolwiek wcześniej. Świadczył o tym chociażby fakt, że Sasuke coraz częściej stroił sobie ze mnie żarty, albo raczej, mówiąc wprost, zwyczajnie robił mi na złość. Odnosiłam wrażenie, że nic go tak nie rajcuje jak wkurzanie mnie. Pozwalał mi usiąść mu na kolanach tylko po to, żeby po chwili móc zrzucić mnie na podłogę, albo dawał mi się pocałować, a zaraz potem wycierał sobie policzek w koszulkę, żeby mnie wpienić. Powinno mnie to raczej denerwować, ale… Droczył się ze mną prawie tak, jak z Itachim. Czasem lubiłam sama sobie w myślach samolubnie przyznać, że jestem teraz drugą najważniejszą osobą w jego życiu – zaraz po jego bracie, oczywiście. A więc wszystko było na dobrej drodze. Jeśli był w wybitnie dobrym humorze to, przy odrobinie szczęścia, o ile nie zostałam od razu odepchnięta, mogłam się nacieszyć nawet kilkusekundowym przytulaniem – czegóż więcej było mi trzeba? Na swój własny specyficzny sposób okazywał wobec mnie jakieś przejawy pozytywnego uczucia i tylko my dwoje o tym wiedzieliśmy, a przynajmniej tak mi się zdawało.
            Dzień po tym, jak Naruto przybył mi na ratunek był dla mnie ciężki. Wszystkie emocje, które dotąd w sobie tłumiłam uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Nie płakałam już od dosyć dawna, bo przecież postanowiłam sobie, że nie okażę słabości przed Uchihą, ale tamtego dnia nie potrafiłam się już dłużej powstrzymywać. Nie chcąc, żeby ktokolwiek mnie znalazł, udałam się do swojej poprzedniej sypialni, tej w której można było zamarznąć na kość. Odkąd przeniosłam się do Sasuke, nikt tam nie zaglądał, bo i po co, skoro mnie tam nie było. Stałam przy oknie i łkałam cicho, spoglądając przez zimną szybę na ponury krajobraz Ukrytej Mgły, który swoją smutną szarością nastrajał głównie do płaczu. Niestety niezbyt długo dane mi było się nacieszyć samotnością. Z korytarza dobiegały czyjeś kroki, wyraźnie zmierzające w stronę tego pokoju. Szczęk klamki oznajmił otwarcie drzwi i w pomieszczeniu znalazł się Sasuke.
-          Sakura? - jego niespodziewane przybycie trochę mnie spłoszyło.
Pośpiesznie otarłam więc łzy i odchrząknęłam, bezskutecznie usiłując zamaskować swój załamujący się głos.
-          T-tak, Sasuke-kun? – pomimo moich starań, od razu zauważył, że płakałam.
Opuchnięte i zaczerwienione powieki zdradzały bowiem mój marny stan emocjonalny. Podszedł bliżej i stanął za mną, jego ciepłe dłonie znalazły się na moich barkach.
-          Tęsknisz, huh? – coraz częściej wydawało mi się, że czyta w moich myślach;
nie musiałam odpowiadać, widział to w moich oczach, kiedy obróciłam głowę, by na niego spojrzeć znad własnego ramienia – Mogłaś odejść, skoro jest ci tak ciężko.
-          Nie. – odparłam stanowczo, odwracając się do niego przodem i nieco
gwałtownie zarzucając mu ręce na szyję, co trochę go onieśmieliło – Nie mogłam. Wiem, jak bardzo jestem ci tu potrzebna. Nie powinnam była się mazać, wybacz… jestem żałosna.
-          Wcale nie… - stwierdził ku mojemu zdziwieniu – Od dłuższego czasu jesteś
tutaj z bandą chłopaków, których nie znasz. Nie byłabyś sobą, gdybyś się w końcu nie rozbeczała – płynnie przeszedł z powrotem do swojego normalnego szyderczo-wrednego tonu, jednocześnie niepewnym ruchem kładąc ręce na moich plecach, tuż nad pośladkami, co w jego mniemaniu najwyraźniej miało być, trochę zresztą nieudolną, próbą przytulenia mnie na pocieszenie. Odebrałam to jako nieśmiałe zaproszenie do przyjacielskiego uścisku, z którego zresztą od razu skorzystałam, zaplatając ramiona ciaśniej wokół jego szyi i mocno przyciskając się do niego resztą ciała.
-          Wiesz, nawet nie jest tak źle… Bardzo was wszystkich lubię, naprawdę…
Niektórych nawet bardziej niż bardzo – dodałam znacząco, czerwieniąc się przy tym jak burak i mając nadzieję, że w tym ciemnym pokoju uszło to uwadze Uchihy – Ale to nie zmienia faktu, że tęsknię też za domem… - starałam się nie zwracać uwagi na to, że Sasuke znieruchomiał, prawdopodobnie czując się cholernie niezręcznie w roli mojego pocieszyciela; widać było jak na dłoni, że wbrew swojej przystojnej aparycji i świetnym warunkom, kompletnie nie miał doświadczenia z dziewczynami.

[Sasuke]

Czułem, że byłem jej to winny. Od jednego przytulenia korona mi z głowy nie spadnie, a wiedziałem, jak kojąco to na nią podziała. Postawiłem ją przed trudnym wyborem i to kompletnie bez uprzedzenia. To była swego rodzaju próba lojalności, wcale nie byłem taki pewien, czy nie odejdzie z tym Głąbem. Zauważyłem, że Sakura wydoroślała, dojrzała. Z irytującej fanki i potencjalnej kumpeli, będącej zaledwie dodatkiem do Naruto przeistoczyła się w młodą kobietę, która stała się moją przyjaciółką. Odkąd byłem poza wioską nigdy za nią nie tęskniłem, ani trochę nie brakowało mi tej roztrzepanej dziewczynki, która biegała za mną i kleiła się do mnie razem z tą swoją blond koleżanką, która nie odstępowała jej na krok. Ale ta dorosła Sakura to zupełnie inna bajka… Przy bliższym poznaniu okazała się być całkiem przyzwoitym towarzystwem jak na dziewczynę; mógłbym nawet pokusić się o stwierdzenie, że lubiłem spędzać z nią czas. Odpowiadała mi jej nowa postawa. Wiedziałem, że nie wyzbyła się tych swoich szczenięcych uczuć do mnie, nie dało się tego ukryć, choć usilnie do tego dążyła; ale nie przeszkadzało mi to. Od czasu, gdy się do mnie przyłączyła ani razu nie padło z jej ust wyznanie miłości. I mimo, że nadal zdarzało jej się na mnie rzucić, tulić mnie, czy cmoknąć w policzek, i często mnie irytowała, ceniłem sobie jej obecność. Imponowała mi swoimi osiągnięciami, zdolnościami i tą nieposkromioną siłą jaką posiadała. Czułem, że gdyby podjęła inną decyzję i wróciła do Konohy, kiedy dałem jej ku temu szansę, brakowałoby mi jej tak samo jak reszcie Taki.
-          Tak w ogóle… to Sui i Juugo zgłodnieli i cię szukali –
wyjaśniłem po chwili milczenia, zmieniając temat na nieco weselszy.
-          No tak, obiad. Kompletnie zapomniałam o tych dwóch głodomorach –
przypomniała sobie, rozchmurzając się na dobre.
-          Lepiej zejdź do kuchni zanim te żarłoki umrą tam z głodu – poradziłem jej.
Spoglądając w jej zielone oczy, widziałem, że wyraźnie wróciła jej ochota do wygłupów. Po łzach na jej twarzy nie było już śladu. Obskoczyła mnie w koło i stanęła na stojącym za mną nieużywanym już łóżku, które sama kiedyś zajmowała. Jej ramiona znowu oplotły moją szyję, ale tym razem uwiesiła mi się na plecach.
-          A może mnie zaniesiesz? – zaproponowała figlarnie, przyciskając twarz do
mojego policzka, przez co wpadł mi do głowy pewien niecny pomysł i postanowiłem wykorzystać to, że jestem od niej o wiele wyższy.
-          Hn. Chciałabyś! – mruknąłem i, przytrzymując ją za przedramiona, żeby nie
zrobiła sobie krzywdy, odszedłem od krawędzi łóżka, przez co zdezorientowana Sakura niespodziewanie zawisła w powietrzu, kurczowo się mnie trzymając. Zaczęła nerwowo wierzgać nogami na wszystkie strony.
-          Aaaaaa, Sasuke-kun, postaw mnie na ziemi! – zażądała piskliwym, acz władczym
tonem, wciąż rozdając niekontrolowane kopnięcia na lewo i prawo – Natychmiast!
-          Ani mi się śni – drażniłem się z nią, żałując, że nie mogłem wtedy zobaczyć jej
spanikowanej miny, gdy w rzeczywistości jej stopy dzieliło od podłogi nie więcej niż jakieś czterdzieści centymetrów, o czym ona zdawała się całkowicie zapomnieć.
-          Sasuke-kun, odstaw mnie, ale już! – domagała się, kiedy w końcu wpadła na
genialny pomysł, by zaczepić się o mnie nogami w pasie, zamiast wymachiwać nimi bez celu.
-          Hn. Niech ci będzie – dałem za wygraną, bo sytuacja przestała mnie bawić, kiedy
Haruno już tak nie panikowała. Przykucnąłem, żeby mogła spokojnie zejść na ziemię.
-          To nie było fair, Sasuke-kun! – fuknęła, oskarżycielsko dźgając mnie palcem
wskazującym w tors. Minę miała naburmuszoną, co wróżyło nadchodzącego focha; przez moment znów wyglądała jak ta irytująca mała dziewczynka. Czy ja mówiłem, że ona wydoroślała? Jak widać, chyba jednak nie do końca…
-          To ty na mnie wlazłaś. Sama się o to prosiłaś – zarzuciłem jej, na co ona podparła
się w boki, a zaraz potem zaczęła mnie znów obściskiwać – A to co?
-          Karne przytulanie – burknęła, choć ledwie dosłyszałem jej głos, kiedy mówiła

prosto w moją koszulkę. No to się doigrałem.
****************************************

O jeżu, ale się strachu najadłam! Mało brakowało, a przez tego starego rzęcha byłabym straciła wszystkie swoje zapiski na bloga! :O Musiałam oddać laptop do naprawy i "trochę" to trwało, ale i tak się cieszę, bo myślałam, że już po nim i wszystkie dane poszły w pizdu... Także w końcu wrzucam obiecaną notkę... Strasznie Was przepraszam za tak długie oczekiwanie :'(
ごめんなさい! Niestety rok akademicki się zbliża także musicie się uzbroić w cierpliwość, bo notki będą znowu bardzo rzadko. No chyba, że dostanę taki plan jak zapowiadali, z jednym dodatkowym dniem  wolnym w tygodniu, ale tego dowiem się w październiku.

Edit: Oczywiście, że nie dostałam planu z dodatkowym dniem wolnym, bo po co dotrzymywać słowa, to jest przecież uś -.-"  A tak w ogóle, to jako że nie mam pomysłu na kolejną notkę, to w poszukiwaniu inspiracji, zedytowałam wszystkie poprzednie rozdziały, szczególnie tych kilka początkowych, które tak źle się czytało, bo były przeskoki na narrację trzecioosobową - teraz już tego nie ma :) 

15 komentarzy:

  1. ;] długo trzeba czekać nie powiem ale po prostu warto. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;]]] . Masz talent do pisania takich opowiadań. życzę ci dużo weny i żebyś miała ten dodatkowy dzień wolny na pewno się przyda ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ale to bardzo spodobał mi się twój blog ;3 życzę ci wspaniałej weny na następne rozdziały które z chęcią przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaa ! Nie mogę uwierzyć ze przeczytałam juz całość ! Jestes bardzo twórczą osoba :) Zakochałam się w tym opowiadaniu :) Czyta sie je bardzo milo i płynnie. Czeka sie na rozwój akcji i to nie pozwala sie oderwać od lektury :) Z rozdziału na rozdział robisz coraz więcej postępów w pisaniu i bardzo widać zmiany które starasz sie wprowadzać na bloga :) Mam nadzieje ze nie opuściłaś tego bloga bo będę bardzo zawiedziona ! Na pewno niebawem sie znow tutaj pojawie :)
    PS. Jestesmy rówieśniczkami i to mile uczucie dowiedziec sie ze nie tylko jak uwielbiam Naruto i całą resztę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, nawet nie wiesz, jak mi miło przeczytać taki komentarz <3 Cieszę się bardzo, że widzisz postępy i je doceniasz :) Oczywiście, że nie opuściłam, nie martw się! Po prostu mam bardzo mało czasu w roku akademickim i dlatego notki są tak rzadko :'(

      P.S. Właśnie mi przypomniałaś, że ja to już stara dupa jestem i muszę uaktualnić wiek, bo ostatnie swoje -naście miałam w zeszłym roku, nie ma tak dobrze, żeby się tak odmładzać na blogu :D

      Usuń
  4. Znalazłam twój blog i odrazu pochłonęłam wszystkie rozdziały
    Naprawdę przyjemnie się czyta bo twój blog różni się od innych blogów o SasuSaku
    Pozdrawiam, życzę weny w dalszym pisaniu

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny
    Tylko szkoda że nie ma następnej notki. :'(
    Mam nadzieję że nie zrezygnowałaś z pisania.
    Dużo czasu i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie zrezygnowałam z pisania, nie zrobiłabym Wam tego :)
      Ale niestety moje studia negatywnie mnie zaskakują tym, że pochłaniają coraz więcej czasu i energii, a miało być coraz łatwiej :'( Idź na studia mówili, będzie fajnie mówili :/

      Usuń
  6. Kocham tego bloga <3
    Kiedy będzie następny rozdział bo doczekać się nie mogę :)
    wchodzę codziennie i sprawdzam kiedy będzie następna notka
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! To takie słodkie :3 Jest mi naprawdę bardzo miło czytać takie komentarze jak Twój <3 I tym trudniej jest mi powiedzieć, że notka pewnie pojawi się dopiero w wakacje :( Teraz przez studia dosłownie nie mam czasu nawet jeść i spać, ale postaram się coś skrobnąć przez święta, aczkolwiek niczego nie obiecuję, bo mam sporo nauki i nie wiem, czy się wyrobię :/

      Usuń
    2. Też nie mogę się doczekać kontynuacji :D Zapowiada się na jeszcze sporo ciekawoj historii ^^

      Usuń
  7. Wczoraj znalazłam tego bloga i się w nim ZAKOCHAŁAM :)
    nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!!
    Kiedy mogę się go spodziewać???
    POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :) Niestety nie jestem w stanie podać konkretnej daty kolejnego rozdziału, ale już się pisze, więc proszę o jeszcze trochę cierpliwości.

      Usuń
  8. Kiedy kolejny rozdział????
    wczoraj minął rok od poprzedniego

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy next?!!!

    OdpowiedzUsuń